Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Przedwojenna kolej jeździła szybciej. Ale to nie znaczy, że podróżowało się lepiej

DD
Przedwojenna kolej jeździła szybciej. Ale to nie znaczy, że podróżowało się lepiej

Parowóz górski 1F2h2t wykonany przez Wytwórnię H. Cegielski w Poznaniu podczas próbnej jazdy na linii kolejowej Sofia - Warna w Bułgarii. 1931 r.
Przedwojenna kolej jeździła szybciej. Ale to nie znaczy, że podróżowało się lepiej Parowóz górski 1F2h2t wykonany przez Wytwórnię H. Cegielski w Poznaniu podczas próbnej jazdy na linii kolejowej Sofia - Warna w Bułgarii. 1931 r. Narodowe Archiwum Cyfrowe
Możemy się oburzyć, porównując rozkłady jazdy przedwojennej kolei z tym, jak obecnie jeżdżą pociągi. Okazuje się, że nasi przodkowie pokonywali takie same dystanse w szybszym czasie.

Przedwojenna kolej jeździła szybciej. Ale to nie znaczy, że podróżowało się lepiej

Wielu z nas ma dobre skojarzenia związane z przedwojenną koleją. Mówimy, że według jej rozkładów jazdy można było regulować zegarki - taka była punktualna! Obecnie trudno sprawdzić, czy legendy o jej regularności to prawda, możemy natomiast porównać przedwojenne rozkłady z obecnie obowiązującymi. Z tego zestawienia wynika, że przed wojną kolej potrafiła być szybsza od obecnie jeżdżącej, a pasażerowie spędzali mniej czasu w podróży.

Lektura "Urzędowego Rozkładu Jazdy i Lotów - Lato 1939" w pewnych przypadkach nie pozostawia wątpliwości, że kilkadziesiąt lat temu jeździło się szybciej. Dla przykładu podróżni z Warszawy do Białegostoku spędzali w trasie dwie godziny i pięć minut. Obecnie taka podróż wydłuża się co najmniej o 15 minut. Porównanie wypada także niekorzystnie dla relacji Warszawa Centralna - Łódź Kaliska. Ponad 70 lat temu jechało się niecałe półtorej godziny, teraz około godziny i 45 minut. Do Krakowa natomiast dojeżdżało się ze stolicy w równo cztery godziny. Obecnie ten czas jest zróżnicowany. Są nocne relacje, które zabiorą nas w ponad pięciogodzinną podróż, jest również wiele których ekspedycja zabierze nam od niecałych trzech godzin do ponad czterech. Nie zapominajmy także od Pendolino. Według rozkładu dystans z Warszawy do Krakowa pokonuje w dwie godziny i 18 minut. Zdecydowanie dłużej jedzie się do Radomia. Kiedyś pociąg wyruszający z Warszawy przybywał tam w godzinę i 15 minut. Teraz ponad jedziemy co najmniej godzinę dłużej. Również dłużej jeździ się kolejami podmiejskimi. Przed wojną do Otwocka dojechalibyśmy w 37 minut. Teraz zabiera to nam niecałe 45 minut. Dłużej jedzie się także m.in. do Piaseczna.

Dlaczego kiedyś było szybciej?
Zdaniem Adama Gerstmanna, kolejarza z 40-letnim stażem, obecnie Kierownika Sekcji Technicznej z Muzeum Kolejnictwa, dłuższe kursowanie na niektórych relacjach wzięło się… z poprawy sytuacji na kolei. - Mamy więcej połączeń, na których jest więcej stacji. Do Piaseczna z Warszawy jedziemy dłużej niż kilkadziesiąt lat temu, ale przecież pojawiło się więcej stacji na tej relacji. To jednak rozwiązanie z korzyścią dla pasażerów - wyjaśnia.
- Natomiast pogląd o tym, że kolej była punktualna wziął się z tego, że przed wojną mało kto miał zegarek, a przejeżdżające pociągi wyznaczały poniekąd porę dnia. Sam tego doświadczyłem, będąc dzieckiem - przekonuje były kolejarz.

Pracownik Muzeum Kolejnictwa dodaje, że poprawie uległ także komfort podróży, a do Katowic czy Krakowa dojedziemy szybciej niż kiedyś.


Czytaj też: Od marca pociągiem z Warszawy do Łodzi w 60 minut

Niezawodny człowiek i węgiel
Nic tak nie denerwuje podróżnych, jak spóźniony pociąg w środku zimy. Z niskimi temperaturami nie mieli problemu kolejarze jeżdżący lokomotywami. Napędzane węglem były w stanie pracować w niskich temperaturach i przyjeżdżać po pasażerów na czas. - Mechanizmy zawarte w dzisiejszych lokomotywach elektrycznych są delikatniejsze i gorzej reagują na wilgoć i niską temperaturę. Z kolei usunięcie usterek wymaga czasu - przekonuje kolejarz z 40-letnim stażem.

Wpływ na opóźnienia ma także wprowadzenie automatyzacji w kierowaniu ruchem. W czasach parowozów na każdej stacji kolejowej znajdowały się osoby odpowiedzialne za zwrotnice. Mogły więc na bieżąco reagować na wypadek usterek. Teraz na jednej relacji (np. Warszawa-Sochaczew) funkcjonuje jedynie jedna elektryczna zwrotnica. W przypadku ewentualnej awarii należy więc spodziewać się opóźnień na trasie. - Obecnie natężenie jest tak duże, że awaria jednego pociągu może spowodować opóźnienia na całym trakcie. Niestety, w takich sytuacjach często zawodzi komunikacja. Nie może być tak, że jakiś pociąg stanął i nikt nie wie, co się stało - argumentuje Adam Gerstmann.

Nasz rozmówca przekonuje jednak, że sytuacja na kolei się poprawia, a pociągi mogą już konkurować z samolotami. - Podróżując pociągiem, mamy komfort, że wyruszamy często z centrum jednego miasta i wysiadamy w centrum drugiego. Nie musimy przy tym spędzać czasu na odprawach, czekać na bagaż i dojeżdżać z obrzeży miast, bo tam są zazwyczaj lotniska, do centrum. To czyni kolej konkurencyjną - przekonuje.

Największa modernizacja w historii
Jak informują Polskie Linie Kolejowe, znajdują się one obecnie w momencie największego w historii programu modernizacji sieci kolejowej. W 2015 roku ogłoszone zostały przetargi przekraczające wartość 16 mld złotych. Z kolei w obecnym roku zainicjowane zostaną inwestycje o wartości ponad 5 mld złotych.

Czytaj też: Od marca pociągiem z Warszawy do Łodzi w 60 minut


emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto