Źródło: Agencja TVN/x-news
Wprawdzie oba zespoły rozpoczęły ligowy klasyk jakby w nieco zwolnionym tempie, to szybciej na wyższe obroty weszli gracze Wisły, którzy w 11. min. prowadzili 1:4. Nafciarze prezentowali szczelną obronę, którą między słupkami z powodzeniem wspierał Rodrigo Corrales. W ataku natomiast ponownie szalał Michał Daszek – autor pierwszych trzech bramek dla Wisły.
Największym mankamentem podopiecznych Manolo Cadenasa była…gra w przewadze jednego zawodnika. Dużo lepiej w tym elemencie radzili sobie kielczanie. Przy stanie 3:7 dla Wisły na ławkę kar usiadł Mateusz Piechowski i już po dwóch minutach było 6:7.
Vive Tauron zaczęło prezentować się dużo lepiej, gdy na boisku pojawił się Uros Zorman. Środkowy gospodarzy umiejętnie spłaszczał płocką obronę, wypracowując idealne sytuacje strzeleckie bocznym rozgrywającym. Właśnie po takich akcjach Denis Buntić i Piotr Chrapkowski wyprowadzili Vive na prowadzenie 10:9.
Rozpędzonych mistrzów Polski zatrzymał w spektakularny sposób Corrales, dzięki czemu Wiślacy ponownie objęli prowadzenie 10:11. Mogłoby być ono jeszcze wyższe, jednak momentami brakowało trochę więcej zimnej głowy w ataku. Ostatecznie goście zeszli na przerwę z minimalną przewagą 11:12.
Drugą połowę rozpoczęła parada Corralesa i szybka bramka Ivana Nikčevicia. Wiślacy kontynuowali swoją grę z pierwszej części pojedynku, którą zaburzyła kara dwóch minut dla Kamila Syprzaka. Na chwilę zarysowała się przewaga kielczan, a rzuty Wiślaków z dużą łatwością wyłapywał Marin Sego.
Nafciarze jednak w porę zwarli szyki obronne, a Nikčević i Racoțea wyrównali stan spotkania (17:17). Co więcej, karę dwóch minut zobaczył Grzegorz Tkaczyk, ale po raz kolejny o bramkę więcej w tym czasie zdobyli gospodarze.
Zobacz także: Stop zwolnieniom z w-fu. Lekcje z mistrzami już się zaczęły
Z każdą kolejną minutą mecz nabierał rumieńców i nikt już nie myślał, że to pojedynek „tylko” o prestiż. Rosnącą presję zaczęli odczuwać również sędziowie, którzy chyba zbyt pochopnie sięgnęli po czerwony kartonik dla Piotra Chrapkowskiego w starciu z Sypą. Tak, czy inaczej więcej miejsca na boisku lepiej wykorzystali goście, którzy ponownie doprowadzili do remisu 22:22. Kluczowe akcje rozegrały się na sześć minut przed końcem pojedynku.
Od stanu 24:25 gospodarze zdobyli cztery bramki z rzędu i odskoczyli Nafciarzom na trzy oczka (28:25). W kolejnej akcji sędziowie odesłali na ławkę kar Grabarczyka, a Manolo Cadenas dał swoim podopiecznym wskazówki na ostatnie cztery minuty pojedynku. Niestety Wiślakom zabrakło skuteczności, co pozwoliło kielczanom przypieczętować ostateczne zwycięstwo.
Wybory samorządowe 2024 - II tura
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?