HC Dobrogea Sud Constanta - Orlen Wisła Płock. Znajomy początek?
Pierwsze dwie akcje dawały obawy, że mecz ułoży się podobnie jak spotkanie w Orlen Arenie. Najpierw błąd w ataku popełnili gospodarze, następnie Wisła po dość długiej akcji otrzymała karnego, którego zmarnował Sergei Kosorotov. Następnie trzy akcje po kolei skończył się utratą piłki po obu stronach, aż w końcu premierowe trefienie w 5. minucie zanotowali Nafciarze, ale goście odpowiedzieli od razu szybkim atakiem. Chwilę później oba kluby zanotowały jeszcze po jednym trafieniu i było wiadomym, że pierwsza część nie będzie miała takiego samego przebiegu jak tydzień wcześniej.
HC Dobrogea Sud Constanta - Orlen Wisła Płock. Ofensywny koszmar
Po dwóch bramkach Wiślacy stanęli jednak i pojawiły się demony z przeszłości w postaci nieskuteczności w ataku. Nafciarze gubili piłkę, a gdy dochodzili do okazji nie umieli ich wykorzystać, co przełożyło się na dwubramkowe prowadzenie gospodarzy 5:2 w 10. minucie. Dopiero wtedy Wisła była w stanie odpowiedzieć. Drugiego karnego w tym spotkaniu wykorzystał Jan Jurecić i zmniejszył stratę do dwóch goli. To jednak nie oznaczało końca ofensywnych kłopotów zawodników Xaviego Sabate. Niebiesko-biało-niebiescy popełniali czasem nawet tak dziecinne błędy, że gubili piłkę w kontrze 2 na 1. Całe szczęście, Rumuni też nie błyszczeli skutecznością, ale jednak co jakiś czas potrafili znaleźć drogę do bramki, w efekcie czego w 19. minucie prowadzili 8:4, a nasz trener poprosił o czas. Przerwa na życzenie pozwoliła na przełamanie niemocy, ale tylko na chwilę. Zaraz znów straciliśmy piłkę i Delfiny miały karnego. Rzut z siedmiu metrów, co prawda, obronił Adam Morawski, ale przy dobitce nie miał szans i wynik na tablicy wskazywał już 10:5. Wiśle nie pomogła nawet czerwona kartka dla Marina Vegara i w 24. minucie przewaga wynosiła już sześć bramek - 12:6.
HC Dobrogea Sud Constanta - Orlen Wisła Płock. Było co poprawiać
Niemoc Wisły nie mogła jednak trwać w nieskończoność i w końcu zaczęliśmy zdobywać gole, ale to samo czynili miejscowi, w związku z czym gole padały na zmianę i utrzymywała się 5-6-cio bramkowa przewaga Delfinów i tak też skończyła się pierwsza część meczu. Wisła przegrywała 14:9, a gospodarze odrobili połowę strat z meczu w Płocku. Przebieg tej odsłony całkowicie odzwierciedlił to, o czym ostrzegaliśmy w naszej zapowiedzi. Ostrzegaliśmy, iż Wisła z taką samą nieskutecznością, przy gorszym dniu Adama Morawskiego, może mieć kłopoty w Konstancie. "Loczek", co prawda, odbił kilka piłek, ale była to zdecydowanie mniejsza ilość niż przed tygodniem. Najlepiej świadczy o tym fakt, że Rumuni zdobyli w tej części tyle samo bramek, co w całym pierwszym meczu.
HC Dobrogea Sud Constanta - Orlen Wisła Płock. Dobrych pięć minut
Dłuższa przerwa podziałała pozytywnie na Nafciarzy, którzy od początku zaczęli odrabiać straty i w 35. minucie przewaga miejscowych stopniała do trzech trafień. Nie trwało to jednak długo, bo z każdą kolejną minutą płocczanie zaczynali przypominać zespół z pierwszej części gry i znów mylili się w ofensywie. Delfiny ponownie wyciągnęły pomocną dłoń do naszej drużyny, ale koniec końców zaczęli trafiać i po dziesięciu minutach gry wróciliśmy do stanu z przerwy - 16:11 i pięć bramek straty Wiślaków.
HC Dobrogea Sud Constanta - Orlen Wisła Płock. Gol za gol
Wynik wrócił do stanu sprzed przerwy i tak samo wyglądał przebieg gry, gdy obie strony na zmianę zdobywały kolejne bramki. Wartym odnotowania momentem z tego fragmentu jest 49. minuta i dwa rzuty karne obronione przez Admira Ahmetasevicia. Najpierw obronił rzut Gabriela Ilie, a gdy macedońscy sędziowie ponownie wskazali na siódmy metr, bośniacki bramkarz zatrzymał Leona Raso. To było o tyle ważne, że w tym momencie gospodarze mogli pierwszy raz wyjść na siedmiobramkowe prowadzenie. Tak się jednak nie stało, a kolejna bramka padła łupem Nafciarzy.
HC Dobrogea Sud Constanta - Orlen Wisła Płock. Awans Wisły
Ahmetasević rozkręcał się coraz bardziej i wyciągał kolejne piłki, ale niestety nasi zawodnicy nie potrafili dobrze wykorzystać lepszej postawy swojego bramkarza. Do końca spotkania zatem utrzymywała się wysoka, ale mimo wszystko bezpieczna, przewaga gospodarzy. Rumuni wygrali 26:20, ale w związku z wysoką wygraną Nafciarzy w pierwszym meczu, nie wystarczyło to do wyeliminowania naszej drużyny i ostatecznie, pomimo małych problemów, zagramy w fazie grupowej Ligi Europejskiej w sezonie 2021/22.
Niedziele handlowe mogą wrócić w 2024 roku
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?