Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

MKS Zagłębie Lubin - Orlen Wisła Płock. Wisła wygrała z Miedziowymi. Debiut Uroša Mitrovicia. Czas na Lisy!

Damian Kelman
Damian Kelman
SPR Wisła Płock
W spotkaniu 18. serii PGNiG Superligi Orlen Wisła Płock mierzyła się na wyjeździe z Zagłębiem Lubin. W spotkaniu w barwach Nafciarzy pierwszy raz wystąpił Uroš Mitrović, a nasz zespół wygrał 35:24 (16:12). MVP spotkania został natomiast Przemysław Krajewski, notując jedenaście bramek przy stuprocentowej skuteczności!

KRAJEK SHOW

Spotkanie, które miało się bez historii, było sporym wydarzeniem dla jednego z naszych zawodników. Uroš Mitrović po raz pierwszy znalazł się w kadrze zespołu. Mecz w ataku natomiast zaczęli Wiślacy, ale to gospodarze pierwsi wyszli na prowadzenie. Najpierw Michała Daszka powstrzymał bramkarz Zagłębia, a później Stanisław Gębala wykorzystał szybki atak. Prowadzenie gospodarzy nie trwało jednak długo. Dwie bramki zdobył Przemysław Krajewski i już byliśmy na przodzie. Chwile później nasze prowadzenie podwyższył jeszcze Niko Mindegía i dopiero wówczas odpowiedzieli miejscowi, znów za sprawą Gębali. Następnie z drugiej linii rzucił Tin Lučin i po pięciu minutach prowadziliśmy 4:2, a gospodarze w kolejnym ataku zgubili piłkę. Nie podwyższyliśmy jednak naszego prowadzenia, a wszystko dzięki fantastycznej akcji bramkarza Zagłębia - Marcina Schodowskiego, który odbił aż trzy próby naszych zawodników w jednej akcji! Koledzy z pola zmarnowali potencjał swojego goalkeepera. Wiślacy przejęli piłkę i po kontrze znów trafił Krajewski. Zaraz scenariusz się powtórzył, lecz tym razem z kontry rzucił Daszek i prowadziliśmy czterema bramkami, a lubinianie wreszcie wywalczyli coś w ataku - rzut karny. Do piłki podszedł Marek Marciniak i w drugie tempo pokonał Adama Morawskiego. W ofensywie natomiast nie zatrzymywał się Krajek, który jeszcze jedną okazję zamienił na bramkę, rzucając z prawego skrzydła, ale kroku próbował dorównać mu Gębala - 4:7. Następne dwie akcje były popisami bramkarzy - najpierw próbę Daszka po indywidualnej akcji obronił Schodowski, a następnie rywala w kontrze powstrzymał Loczek. Później z kolei oba kluby popełniły po prosty błędzie. Wisła dorzuciła jeszcze jedną stratę i następne trafienie należało do Zagłębia po szybkim ataku. Nafciarze raz jeszcze zgubili piłkę, ale w szybkiej próbie również utracili ją miejscowi i ostatecznie do siatki trafił Zoltán Szita po wejściu w pole karne z lewego rozegrania. Straty piłki i przejęcia stały się elementem rozpoznawalnym pierwszego kwadransa gry. Znów przechwyciliśmy piłkę w obronie, ale w ataku, niestety, pomylił się Daszek, a w odpowiedzi Miedziowi wyrzucili piłkę w aut i po kwadransie prowadziliśmy 8:5.

Szarpany moment i blisko cztery minuty bez gry przerwał ten, który rzucił też poprzednią bramkę - Szita, a dodatkowo wywalczył karę dwóch minut dla Romana Chychykało. Gospodarze, jak mieli kłopoty w pełnym składzie, tak teraz spisali się bez zarzutów - piłkę otrzymał Marek Marciniak i zawisł z nią w powietrzu, po chwili popisując się mocnym rzutem, ale nic to nie dało, bo do siatki zaraz celnie rzucił ponownie Krajewski i trener Zagłębia poprosił o czas przy wyniku 6:10 w 18. minucie. Nafciarze chcieli zaskoczyć przeciwników wysokim wyjściem w obronie, lecz nie przyniosło to zamierzonego skutku i ponownie bramkę rzucił Marciniak. Czas przyniósł nawet więcej korzyści, bo nie wykorzystaliśmy swojej okazji, a prawoskrzydłowy drużyny z Lubina zmniejszył ich straty do dwóch trafień. My natomiast znów popełniliśmy błąd, ale skutecznie zagraliśmy w obronie, z tym że za dyskusję karę otrzymał jeden z naszych zawodników na ławce. Wiślakom gra w osłabieniu również nie przeszkadzała i do siatki trafił Dima Żytnikow, a gospodarze odpowiedzieli celną próbą z koła - 9:11. W kolejnej obronnej akcji Jakub Adamski zmuszony był faulować Niko, za co powędrował na ławkę kar, a sędziowie odgwizdali rzut karny. Na siódmym metrze stanął Krajewski i znów się nie pomylił, rzucając swoją szóstą bramkę. Pomylili się natomiast miejscowi, próbując przelobować Morawskiego, a w szybkim ataku bezlitosny był Mihić, który przywrócił naszą czterobramkową przewagę. Tym razem gra w osłabieniu nie ułożyła się Miedziowym. Stracili oni piłkę, a kontrę wykorzystał - bez zaskoczenia - Krajewski - 9:14. Dopiero po naszej trzeciej bramce z rzędu, przełomowe trafienie dla gospodarzy zanotował Gębala. Schodowski między słupkami spisywał się bardzo dobrze i zrobił to po raz kolejny, zatrzymując Mikołaja Czaplińskiego. Tylko co z tego, skoro jego koledzy zaraz znów zgubili piłkę i drugą szansę otrzymał Czapla, tym razem nie pozwalając bramkarzowi na obronę. Zaraz gospodarze ruszyli z atakiem i faulować musiał Jan Jurecić, który obejrzał karę dwóch minut, a Miedziowi mieli karnego wykorzystanego przez Marciniaka. W ostatnich 30 sekundach drużyny dorzuciły jeszcze po bramce, którą dla Wisły zdobył Mindegía i do szatni zeszliśmy, prowadząc 16:12. Czy była to efektowna połowa w naszym wykonaniu? Zdecydowanie trudno było ją za taką uznać. Nafciarze zbyt często w prosty sposób gubili piłkę albo prowokowali faule, ale mimo to, dzięki podobnym błędom rywali i swojej dobrej defensywie, prawie przez całą pierwszą część prowadzili trzema-czterema bramkami.

Miazga w końcówce

W drugą część gry weszliśmy od faulu w obronie i podarowaniu rzutu karnego rywalom, którego na bramkę zamienił Marciniak. Odpowiedź Wisły była jednak natychmiastowa - piłka jak po sznurku przeszła z rozegrania na lewe skrzydło, skąd trafienie zaliczył Czapla. Następnie zespoły dorzuciły po dwie bramki - dla Nafciarzy trafili Szita i Krajewski z karnego. Miejscowi rzucili trzecią bramkę, również wykorzystując karnego, a na ławkę kar powędrował Lučin. Nie przeszkodziło nam to stworzyć okazji, ale Niko został powstrzymany przez bramkarza i po kontrataku Zagłębie zbliżyło się na dwie bramki - 17:19 w 36. minucie. Przestój Wisły był tylko chwilowy, bo zaraz hiszpański playmaker się zreflektował i trafił do siatki, a potem ponownie wróciliśmy do gry gol za gol i do bramki po niebiesko-biało-niebieskiej stronie trafiali Daszek, Jurecić. Wówczas miejscowi pomylili się, a po szybkim ataku kolejne trafienie zanotował Szita. Odpowiedzią na to była udana próba z dystansu Patryka Iskry, a na to błyskawicznie zareagował Jurecić. Wreszcie przyszło nam nieco dłużej pograć w defensywie i zmusić rywali do wymuszonego nieprzygotowanego rzutu, z którym problemów nie miał Morawski. Udało się to wykorzystać i odskoczyć na pięć bramek, a stało się to za sprawą rzutu z drugiej linii Daszka. Obrona zdecydowanie "zatrybiła" i kolejny atak był bardzo szarpany w wykonaniu Miedziowych, aż wreszcie o czas poprosił Jarosław Hipner - prowadziliśmy 25:20 w 45. minucie.

Tym razem czas nie okazał się tak skuteczny jak w pierwszej połowie i gospodarze utracili piłkę, a na przewagę sześciu "oczek" wyprowadził nas węgierski rozgrywającym ładnym rzutem z biodra. Dopiero wtedy, chociaż też nie bez problemów, Zagłębie zdobyło bramkę, a po niej kolejną. Najpierw bramkarz powstrzymał Jurecicia, a z kontrataku trafił Marcel Sroczyk - 22:26. Po dwóch bramkarz przeciwnika, mogły przyjść dwie bramki Wisły. Najpierw do siatki trafił Szita, a po błędzie gospodarzy my popełniliśmy faul w ataku. Co się odwlecze...kołowy z Lubina przekroczył linię pola karnego i wreszcie gola zdobył Daszek, przywracając nas na sześciobramkowe prowadzenie. Rywalom ponownie przyszło męczyć się w ataku, aż wreszcie piłkę przejął Przemysław Krajewski. Skrzydłowy postanowił sam skończyć to co zaczął - przebieg całe boisko i pokonał bramkarza. Kolejny raz zatem rzuciliśmy trzy bramki z rzędu i dopiero wtedy przełamali się Miedziowi bramką Michała Stankiewicza, ale zaraz trafił Marek Daćko z koła - 23:30. Kolejny błąd przeciwników pozwolił nam pierwszy raz odskoczyć na osiem bramek, a już po kilkunastu sekundach było to dziewięć trafień - bramki zdobywali odpowiednio Lučin i Czapliński. Trener gospodarzy wziął ostatni czas, ale prowadziliśmy już 32:23. Do końca zostało nieco ponad trzy minuty, więć oczywistym było, że wywieziemy z Lubina komplet punktów. Tak jak poprzednio, akcja po przerwie na żądanie skończyła się stratą Zagłębia, lecz i my zrobiliśmy to samo i ostatecznie miejscowi zanotowali 24. trafienie. Na ostatnie dwie minuty szansę gry otrzymał Uroš Mitrović, który zadebiutował w naszym zespole i od razu w swojej pierwszej akcji przywitał się z kibicami ładną bramką z drugiej linii. Później jeszcze dwukrotnie trafił Krajewski i ostatecznie wygraliśmy 24:35. Wygrana Nafciarzy była niezagrożona prawie przez cały mecz. Trzymaliśmy przewagę kilku bramek, a kluczowych okazało się ostatnich dziesięć minut, w których zdobyliśmy dziewięć bramek, a gospodarze odnotowali dwa trafienia. MVP spotkania, i w pełni zasłużenie, został Krajek, który wykorzystał wszystkie ze swoich jedenastu prób!

Nafciarze odnotowali planowane zwycięstwo i teraz mają cztery dni, by przygotować się do ważnego spotkania z niemieckim Füchse Berlin, które zdecyduje o pierwszym miejscu w grupie A Ligi Europejskiej. Mamy nadzieję, że przystąpimy do tego meczu w pełnym składzie, chociaż niepokojąca są absencję Davida Fernándeza i druga z rzędu Abela Serdio. Mecz z Lisami odbędzie się we wtorek, 8 marca, o godzinie 20:45.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Konferencja prasowa po meczu Korona Kielce - Radomiak Radom 4:0

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na plock.naszemiasto.pl Nasze Miasto