Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

MMTS Kwidzyn - Orlen Wisła Płock. Wygrana na inaugurację 2022 roku! Ponownie kluczowa druga połowa

Damian Kelman
Damian Kelman
W meczu 14. serii PGNiG Superligi Orlen Wisła Płock zagrała na wyjeździe z MMTS-em Kwidzyn w pierwszej kolejce w 2022 roku. Gra Nafciarzy do przerwy nie była porywająca i popełnialiśmy dużo błędów w ataku, w efekcie czego po 30 minutach był remis 15:15. Druga część gry toczyła się już pod dyktando Wisły, która ostatecznie wygrała 34:25.

Słaby początek

Mecz w ofensywie rozpoczęli gospodarze i w pierwszej akcji wywalczyli rzut karny. Do piłki podszedł Nikodem Kutyła i pewnie pokonał Adama Morawskiego, ale bardzo szybko odpowiedzieli Nafciarze - piłkę rozegraną do skrzydła pewnie wykończył Mikołaj Czapliński. W następnej sytuacji strzelec premierowej bramki trafił w poprzeczkę i kontrę mieli Wiślacy. Nasz pierwszy strzelec powtórzył wyczyn swojego przeciwnika i również nie zanotował trafienia, obijając słupek. Kwidzynianie kolejny rzut musieli oddawać pod presją gry pasywnej i ostatecznie strzał minął bramkę "Loczka". Wreszcie mogliśmy rozegrać pierwszą pełną akcję i zakończyła się ona sukcesem - z drugiej linii wszedł w szósty metr Michał Daszek, dokonując skutecznej egzekucji. Po pięciu minutach prowadziliśmy zatem 2:1, a w kolejnej akcji defensywnej karę dwóch minut obejrzał Leon Šušnja. Gospodarze wykorzystali przewagę i doprowadzili do wyrównania rzutem z prawego rozegrania. Pod bramką przeciwników do piłki na prawym skrzydle dopadł Przemysław Krajewski, lecz z niewygodnej dla siebie pozycji został powstrzymany przez bramkarza. MMTS przeprowadził kontrę, w efekcie której Mirsad Terzić faulował rywala i również otrzymał karę dwóch minut, chociaż sędziowie zastanawiali się, czy nie pokazać naszemu graczowi czerwonej kartki. Kwidzynianie mieli rzut karny i pewnie go wykorzystali, a my przez 40 sekund musieliśmy grać w dwuosobowym osłabieniu. Swój atak rozgrywaliśmy dość długo, aż w końcu zmusiliśmy przeciwników do fauli i oni również otrzymali wykluczenie. Przez minutę zatem siły się wyrównały, co wykorzystał Niko Mindegía - 3:3, ale zaraz też swoją szansę wykorzystał lewoskrzydłowy kwidzynian. W ofensywie próbę rzutu podjął Zoltán Szita, lecz i on trafił w obramowanie. Gospodarze mogli wyjść na dwubramkowe prowadzenie. Tak się jednak nie stało, bo popełnił faul w ataku, ale, niestety, w odpowiedzi ponownie z prawego skrzydła pomylił się Krajek. W kolejnej akcji rywale znów nam nie odskoczyli, bo zostali wyblokowani, ale i my raz jeszcze się pomyliliśmy - tym razem w rozegraniu. Piłkę w trybuny, podając do Krajewskiego, wyrzucił nasz hiszpański środkowe rozgrywający. Kolejne dwie akcje i znów bez bramki - pierw fatalnie przestrzelił rozgrywający gospodarzy, a następnie zatrzymany w kontrze sam na sam został Krajewski, nie wykorzystując już swojej trzeciej próby. Kilkuminutowy okres bez gola w końcu przerwali kwidzynianie. Następnie w ataku popełniliśmy błąd kroków, a w kontrze skuteczni okazali się nasi rywale. W 14. minucie przegrywaliśmy 3:6 i Xavi Sabate poprosił o czas.

Remis do przerwy

Po powrocie na boisko miejscowi wyciągnęli do nas pomocną dłoń, dzięki drugiej dwuminutowej karze, którą ponownie obejrzał Kamil Kriegier. Przewaga na nic się jednak zdała. Kolejny błąd w ataku i kolejna kontra kwidzynian - 7:3 - ale to nie był koniec. W ataku piłki nie złapał Abel Serdio i z kontrą znów pomknął MMTS. Na nasze szczęście fatalnie przestrzelili i wreszcie przełamaliśmy naszą złą passę - trafił Szita. Po chwili udało nam się zmniejszyć straty do dwóch bramek za sprawą Czaplińskiego. Młody skrzydłowy sam przejął piłkę w obronie, pomknął przez całe boisko i pokonał bramkarza, ale tym razem bardzo szybko odpowiedzieli nasi rywale. Systematycznie zmniejszaliśmy jednak straty. Najpierw trafił "Czapla", a następnie po dwóch kontrach trafił Michał Daszek i po 20. minutach mieliśmy remis 8:8, a o czas tym razem poprosił szkoleniowiec Kwidzyna. Czas przyniósł pozytywny skutek - po długiej i składnej akcji wykorzystali oni szansę z lewego skrzydła, a my po raz kolejny głupio straciliśmy piłkę w ataku, by w obronie ponownie otrzymać karę - drugi raz na ławkę powędrował Šušnja, a na dwubramkowe prowadzenie gospodarzy przywrócił Kutyła po rzucie karnym. Znów w ataku nie mieliśmy łatwej sytuacji, ale wreszcie z drugiej linii rzucił Tin Lučin. Utrzymywać nam wynik pomagali nam gospodarze kolejnymi błędami przy naszej obronie. Bramki dorzucili Lučin i Szita i znów mieliśmy remis - 11:11, ale kolejną karę obejrzał nasz zawodnik. Tym razem był to Węgier. Dwie nasze bramki nie przyniosły jednak dalszych pozytywnych impulsów - kolejne dwa trafienia padły łupem sobotniego rywali i powrócili oni na dwubramkowe prowadzenie, które zaraz powiększyli do trzech bramek po kolejnej kontrze. To był bardzo szarpany fragment meczu i tym razem to my rzuciliśmy trzy bramki - do siatki trafili Krzysztof Komarzewski, Daszek i Mindegía. W ostatniej minucie gospodarze mieli piłkę, lecz nie wykorzystali swojej szansy, a jeszcze jeden z zawodników oddał rzut po gwizdku sędziów, w efekcie czego powędrował na ławkę kar. Wisła miała szansę, by zakończyć połówkę jednobramkowym prowadzeniem i wykorzystała to, rzucając piękną bramkę po wrzutce Hiszpana do Czaplińskiego, ale nie zeszliśmy do szatni prowadząc, bo w ostatniej sekundzie zdążyli jeszcze odpowiedzieć miejscowi i do przerwy był remis 15:15. Nie była to dobra połowa w wykonaniu Nafciarzy. Popełniliśmy mnóstwo prostych błędów w ataku, co można jednak zrzucić na brak zgrania w ostatnim czasie, o czym pisaliśmy w naszej zapowiedzi tego spotkania. Mimo tego udało nam się trzymać wynik. Najgorzej zdecydowanie zaprezentowała się nasza bramka - Morawski i Witkowski przez 30 minut nie odbili żadnego rzutu, kończąc tę część gry z 0% skutecznością!

Żelazna defensywa

W drugą połowę weszliśmy skutecznie - do siatki trafił Mindegía przedzierając się przez środek pola, a w obronie wyszliśmy wyżej z wysuniętym Lovro Mihiciem i udało nam się zmusić rywali do straty, ale Hiszpan, który wcześniej trafił do siatki, tym razem się pomylił. W kolejnej akcji znów mieliśmy szansę z kontrataku, lecz dobrze znany płockim kibicom Bartosz Dudek zatrzymał Lovro. Do trzech razy sztuka - piłkę przejął Jan Jurecić i pomknął z piłką, pokonując bramkarza, zmuszając gospodarzy o wzięcie czasu. W kolejnej akcji, wreszcie nasz goalkeeper odbił piłkę. Morawski zatrzymał rzut z drugiej linii i Szita wyprowadził nas na trzybramkowe prowadzenie - 18:15, które po chwili podwyższył Krajewski, wrzucając piłkę do pustej bramki po niedokładnym podaniu rywali i wyjściu z bramki Dudka. Po pięciu minutach gry w końcu też trafili kwidzynianie rzutem z koła, ale w odpowiedzi kolejną piękną asystą popisał się Mindegía, wrzucając piłkę do Daszka, wskakującego w pole karne z drugiej linii i podwyższającego prowadzenie. Miejscowi odpowiedzieli bramką, lecz w akcji obronnej popełnili przewinienie, otrzymując kolejną "dwójkę", co od razu wykorzystał Daszek. To było doskonałe dziesięć minut w defensywie, a kolejne udane interwencje obrońców pomogły nam zdobyć łatwe bramki - po 40. minutach wygrywaliśmy 23:18. Kwidzynianie byli bezradni w ataku i nie mogli przedrzeć się, by nawet oddać rzut, a gdy już się to udało, trafili w poprzeczkę. Efektem tego były dwie kolejne bramki Nafciarzy, gdy trafili Mindegía i Serdio. Nasi rywale ponownie doczekali się przełamania w 44. minucie, ale prędko trafienie dorzucił Hiszpan ze środka rozegrania i po kwadransie gry w tej części na tablicy wyników widniał rezultat 19:26.
'

Wygrana na inaugurację 2022 roku

Kolejny atak MMTS-u dał nam kolejną kontrę i bramkę Mihicia, a chwilę później drugą interwencją, tym razem w trudniejszej okazji, popisał się "Loczek", a w ataku nie pomylił się Lučin. Dominację naszego zespołu najlepiej podkreśla fakt, że kolejne trafienie dorzucił nawet Terzić po jeszcze jednym szybkim ataku i mieliśmy już dziesięć bramek więcej od rywali. Byłoby zbyt pięknie, gdyby jednak tylko Nafciarze rzucali bramki, stąd po kilku minutach trafienie zaliczyli też kwidzynianie, ale zaraz wywalczyliśmy karnego, którego nie wykorzystał jednak Krajek. Gospodarze na moment dogonili nas na osiem bramek, ale prędko się przełamaliśmy po bramce Jurecicia. Miejscowi znów się do nas zbliżyli, ale w ataku doprowadziliśmy do rzutu karnego i wykluczenia rywali. Z siódmego metra pomylił się tym razem słoweński skrzydłowy, co mogło pozwolić MMTS-owi na zbliżenie się do siedmiu bramek. Popełnili oni jednak kolejny błąd w ataku, a do siatki w odpowiedzi trafił Serdio. Rywali ponownie powstrzymał Morawski, a w ataku, na raty, pokonaliśmy dobrze dysponowanego Krzysztofa Szczecinę i powróciliśmy do dziesięciu bramek przewagi - 32:22. Gospodarze ponownie nie trafili do siatki, tym razem zatrzymując się na słupku, a Lučin zwiększył naszą przewagę do jedenastu trafień. W końcówce gospodarze dorzucili dwie bramki, ale ostatecznie wysoko wygraliśmy 34:25. Zdecydowanie zadecydowała druga połowa, a przede wszystkim, postawa w defensywie. Nasi rywale mieli kłopot, by w ogóle oddać jakikolwiek rzut, co pozwalało nam dorzucać łatwe bramki z kontrataków. MVP meczu został Mindegía, który popisał się kilkoma spektakularnymi asystami i dorzucił sześć bramek.

Nafciarze po przerwie zimowej powoli się rozkręcają. Po dzisiejszej wygranej, kolejny mecz czeka ich już w czwartek. W Orlen Arenie podejmą Torus Wybrzeże Gdańsk. Początek tej rywalizacji o godzinie 18:00.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na plock.naszemiasto.pl Nasze Miasto