Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Orlen Wisła Płock - Azoty Puławy. Sensacja wisiała w powietrzu

Damian Kelman
Damian Kelman
plock.naszemiasto.pl
W meczu 7. serii PGNiG Superligi Orlen Wisła Płock podejmowała w Orlen Arenie Azoty Puławy. Spotkanie z trzecią drużyną w lidze było bardzo szarpane i nerwowe, lecz ostatecznie zakończyło się naszym zwycięstwem 27:26. Do przerwy prowadziliśmy natomiast 13:10. W przerwie spotkania miała miejsce mała uroczystość - nagrodzeni zostali młodzi Nafciarze, złoci medaliści XXVII Ogólnopolskiej Olimpiady Młodzieży

Słaby początek

Spotkanie rozpoczęło się jak wiele ostatnio. Wisła miała piłkę i straciła ją, a następnie w bramce kontrę powstrzymał Adam Morawski. Później Niko Mindegia spróbował równie szybko zaskoczyć gości, ale ich bramkarz był na posterunku. Raz jeszcze w bramce dobrze spisał się "Loczek" i znów straciliśmy piłkę przez fatalnie wykonany rzutu Lovro Mihicia. Koniec końców pierwszą bramkę w spotkaniu zdobyli przyjezdni w 3. minucie, ale odpowiedzieliśmy od razu za sprawą Davida Fernandeza. Cztery straty z rzędu - po dwie z obu stron - i kolejną bramkę rzucili puławianie w 7. minucie, lecz ponownie odpowiedzieliśmy szybko - tym razem trafił Kosorotov. W 10. minucie natomiast wyszliśmy na pierwsze prowadzenie 4:3 po trzeciej kolejnej bramce Rosjanina, lecz nie możemy tego fragmentu uznać za udany. Popełniliśmy zdecydowanie za dużo błędów w ataku.

Puławy jeszcze słabsze

Po wyjściu na prowadzenie mieliśmy dwie szanse na podwyższenie go, lecz kolejne niewykorzystane sytuacje się zemściły i znów w Orlen Arenie był remis - 4:4. Słaba postawa w ataku przełożyła się w końcu też na wynik i puławianie w 15. minucie wrócili na prowadzenie po bramce Michała Jureckiego. Tym razem też Azoty mogły zwiększyć dystans, lecz i oni razili nieskutecznością, w związku z czym w 17. minucie wyrównał Michał Daszek na 6:6 i zaraz też, po kolejnej stracie, wróciliśmy na prowadzenie, które po chwili zwiększyliśmy do dwóch trafień. W 20. minucie Azoty miały doskonałą okazję do gonienia strat. Otrzymali rzut karny, a Wisła grała w osłabieniu, ale w bramce doskonale spisał się Morawski.

Wynik lepszy niż gra

W 21. minucie przełamali się wreszcie goście za sprawą Łukasza Rogulskiego i było 8:7. Dwa następne trafienia należały jednak do Nafciarzy i w 24. minucie Przemysław Krajewski wyprowadził nas na trzybramkowe prowadzenie. Mecz cały czas w zasadzie toczył się na takich samych zasadach. Obie drużyny popełniały błędy i traciły piłkę, a w ostateczności interweniowali bramkarze, ale jednak znacznie gorzej, mimo wszystko, wyglądała gra puławian. W związku z tym w 28. minucie Wisła prowadziła 12:8. Ostatecznie połowa skończyła się wynikiem 13:10, ale w grze niebiesko-biało-niebieskich było bardzo dużo po poprawienia.

Jeszcze słabszy początek

Drugą połowę zaczęliśmy jeszcze gorzej niż pierwszą, przez co Azoty zdobyły dwie bramki, ale w końcu i my odpowiedzieliśmy trafieniem Dmitrija Żytnikowa. Był to jednak chwilowy przebłysk, bo znów dubla zaliczyli przyjezdni i w 35. minucie było 14:14, a po dwóch minutach ponownie goście wyszli na prowadzenie w 38. minucie zwiększając je do dwóch trafień - 14:16. W grze Nafciarzy trzymał jednak Żytnikow, który w tych dziesięciu minutach zdobył wszystkie trzy bramki, a na tablicy widniał wynik 16:17.

Puławy opadły z sił?

W 41. minucie był już remis. Najpierw Kosorotov wywalczył karnego, a później sam egzekwował rzut z siedmiu metrów, rzucając siedemnastą bramkę dla naszego zespołu. Minęły trzy minuty, kilka błędów i trafienie Żytnikowa znów wyprowadziło nas na prowadzenie. Puławianom zdecydowanie zaczęło braknąć sił po mocnym początku tej połowy i na nowo zaczęli popełniać dziecinne błędy w ataku, co skrupulatnie zaczęli wykorzystywać Nafciarze, którzy za sprawą Daszka wrócili na trzy bramki przewagi.

Wisła wyszarpała wygraną

Trzy trafienia przewagi utrzymywały się przez dłuższy czas, a przed najlepszą szansą na ich zmniejszenie goście mieli w 52. minucie. Wtedy to Wisła otrzymała dwie dwuminutowe kary, a puławianie rzucili gola na 23:21. Udało się im nawet dojść na jedną bramkę i wyrzucić kolejnego naszego zawodnika, ale po chwili karę czasową otrzymał też Antoni Łangowski, a karnego wykorzystał Kosorotov i na sześć minut przed końcem było 24:22. W głównej mierze wynik przyjezdnym trzymał Wadim Bogdanow, który bronił na około czterdziestoprocentowej skuteczności, a w 57. minucie karnego obronił jeszcze Wojciech Borucki i Azoty stanęły przed szansą na doprowadzenie do remisu, którą wykorzystali, dodatkowo wykluczając z gry Zoltana Szitę. Wisła stanęła pod ścianą. Dobrze w obronie stanęli goście i powstrzymali nasz atak. Kibicom w Orlen Arenie stanęły serca, lecz błąd jednego z zawodników przyjezdnych doprowadził do tego, że po kontrataku bramkę rzucił Daszek. Azoty odpowiedziały szybko i na minutę przed końcem był remis, a piłka była w naszym posiadaniu. Czas wziął Xavi Sabate i dobrze rozegraną akcję wykończył Kosorotov. Wówczas czas również wziął trener Lis. Przyjezdni spieszyli się i Michał Jurecki nawet trafił do siatki w ostatnich sekundach, lecz sędziowie nie uznali bramki, przyznając rzut wolny gościom. Rzut nie miał szans na powodzenie i ostatecznie Wisła wyszarpała zwycięstwo 27:26.

Spotkanie, pomimo wielu kłopotów, udało się wygrać i Wiślacy mogą z chłodną głową przygotowywać się do kolejnego spotkania, a to już we wtorek. Ponownie zagramy w Orlen Arenie, tym razem mierząc się w Lidze Europejskiej, a naszym rywalem będzie francuski FENIX Toulouse. Początek spotkania o 18:45.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na plock.naszemiasto.pl Nasze Miasto