Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Orlen Wisła Płock - Grupa Azoty Unia Tarnów. Nafciarze nie dali szans rywalom. Sześć bramek gości w pierwszej połowie

Damian Kelman
Damian Kelman
plock.naszemiasto.pl
W 17. serii PGNiG Superligi Orlen Wisła Płock ponownie zagrała z Grupą Azoty Unia Tarnów, z którą rywalizowała w czwartek w ramach Pucharu Polski. Nafciarze nie mieli żadnych kłopotów z ograniem rywali i wygrali 32:16 (19:6)

Doskonały początek Wisły

Spotkanie Nafciarze zaczęli w obronie, ale nie przeszkodziło im to otworzyć wyniku spotkania. Przejęliśmy piłkę i po kontrze bramkę zdobył Michał Daszek. Po chwili było już 2:0 dla naszego zespołu, a z prawego skrzydła trafił Przemysław Krajewski. Goście dopiero wtedy odpowiedzieli trafieniem, na co my zareagowaliśmy szybkim rzutem z prawego skrzydła i bramkę zdobył Mikołaj Czapliński. Pogubieni na początku goście oddali nam kolejne dwie piłki i do dwóch szybkich ataków pobiegł Krajewski. Pierwszy rzut wykorzystał, jednak za drugim razem mu się to nie udało, ale w kolejnej akcji przyjezdni zanotowali faul w ataku i ostatecznie już w 5. minucie prowadziliśmy czterema bramkami po rzucie "Krajka". Trener gospodarzy zmuszony był o wzięcie czasu przy wyniku 5:1. Unia była całkowicie pogubiona i w pierwszej akcji po przerwie wyrzuciła piłkę na aut bramkowy, co bezlitośnie wykorzystali Nafciarze, dorzucając kolejną bramkę Czaplińskiego. Dopiero po tym fragmencie nastąpiło ich przełamanie i rzucili drugą bramkę, chociaż nie przyszło im to łatwo i musieli oddawać rzut pod presją gry pasywnej. My natomiast zanotowaliśmy pierwszy błąd w ofensywie, ale odrobiliśmy to w obronie i kolejny kontratak wykorzystał "Krajek" - 7:2. Goście cały czas męczyli się w akcjach w ataku, dzięki naszej dobrej postawie obrony, ale jednak dorzucili trzecie trafienie. Wiślacy z kolei znów popełnili faul w ataku, którego sprawcą niefortunnie był Dima Żytnikow, lecz dobrą obroną popisał się Krystian Witkowski, a po chwili musiał się popisać jeszcze jedną interwencją, po naszym kolejnym błędzie. Tym razem jednak jego partnerzy w ataku to wykorzystali. Bramkę rzucił Tin Lučin i prowadziliśmy 8:3. Następnie znów przejęliśmy piłkę w obronie, a konkretniej zrobił to Daszek, który pomknął przez całe boisko i wykorzystał okazję, którą sobie sam stworzył. Słabą postawę w ataku gości dobijał jeszcze nasz młody bramkarz, który odbił kolejny rzut, a Nafciarze zrobili swoje - bramka Krajewskiego i 10:30 na tablicy wyników po kwadransie gry.

Sześć do przerwy

Witkowski się nie zatrzymywał i znów odbił piłkę, ale tym razem bramkarz Unii również zatrzymał naszą kontrę, którą starał się wykorzystać Czapliński, co pozwoliło gościom przełamać się po siedmiu minutach bez gola. Następnie obie drużyny zgubiły piłkę i ostatecznie to my rzuciliśmy kolejną bramkę, a konkretnie zrobił to Daszek, popisując się przepiękną indywidualną akcją. Bramki tarnowian były wielkim wyjątkiem w tej połowie, co znów się potwierdziło. Przejęliśmy piłkę i egzekutorem kontry ponownie stał się Krajewski, rzucając swoją szóstą bramkę, czyli połowę trafień Wisły do tej pory. Kolejna interwencja Witkowskiego i kolejna bramka Wisły - trafił Jan Jurecić, a po chwili przejęcie i rzut Czaplińskiego - 14:4.Tym razem przestój gości trwał "tylko" cztery minuty i rzucili oni swoją piątą bramkę, ale co z tego, bo zaraz pięknym rzutem z drugiej linii popisał się Zoltán Szita i cały czas prowadziliśmy dziesięcioma trafieniami, których po następnej akcji było już jedenaście, a to za sprawą obrony Witkowskiego i bramki Abela Serdio. Przyjezdni, pomimo wysokiej straty, starali się zachwycić publiczność piękną akcją i wrzutką do skrzydła, ale niestety ich zawodnik przekroczył linię. Wiślacy natomiast wywalczyli pierwszy rzut karny w tym meczu i wykorzystał go Sergei Kosorotov - 17:5. Jak już udało się naszym rywalom przedrzeć przez obronę i bramkarza, to ostatecznie na ich drodze stanął słupek bramki, a Wisła punktowała cały czas. Tym razem w pole karne wdarł się David Fernández i potężnym rzutem podwyższył nasze prowadzenie, ale po chwili zostało one minimalnie zniwelowane, bo i goście wykorzystali swój pierwszy w tym meczu karny. Zaraz trafił jednak Serdio, a Unia popełniła błąd kroków i, po czasie dla Xaviego Sabate, jeszcze w pierwszej połowie mogliśmy zdobyć 20 bramek, ale ostatecznie straciliśmy piłkę i do szatni zeszliśmy, prowadząc 19:6. Była to jedna z najlepszych pierwszych połów Nafciarzy w tym sezonie, ale uczciwie trzeba powiedzieć, że i rywale nie postawili bardzo wymagających warunków. Wiele sił musiało ich kosztować czwartkowe spotkanie, w którym byli znacznie bliżej naszego zespołu. Warto też zaznaczyć, że przyjechali oni do Płocka w okrojonym składzie - w protokole meczowym wpisali tylko dwunastu zawodników. Najlepszym podsumowaniem tej części będzie jednak fakt, że sam Przemysław Krajewski rzucił tyle bramek, co wszyscy tarnowianie łącznie, a nie rozegrał on pełnego dystansu.

Dwie klasy lepsi

W drugą część spotkania weszliśmy nieudaną próbą i obronioną sytuacją przez bramkarza gości, ale po chwili stracili oni piłkę w ataku i kontrę na pierwsze trafienie w tej połowie zamienił Jan Jurecić. Przyjezdni ponownie długo rozgrywali akcję i ostatecznie stracili oni piłkę po raz drugi w drugim ataku. My odpowiedzieliśmy tym samym, lecz goście znów nie wykorzystali okazji, tym razem rzutem nie trafiając w światło bramki. Po szybkim ataku trafił natomiast Jurecić i prowadziliśmy już piętnastoma trafieniami, a tarnowianie raz jeszcze nie trafili w bramkę. Wtedy, dość niespodziewanie, o czas poprosił Xavi Sabate. Po przerwie na żądanie skuteczny rzut oddał Fernández, a Unia, niestety dla widowiska, kontynuowała swoją serię niepowodzeń. Sytuację wykorzystał Kosorotov, a zawodnik gości, po raz pierwszy w tym spotkaniu, został zesłany na ławkę kar i tym razem to szkoleniowiec gości poprosił o czas przy wyniku 23:6. Czas, chociaż z ogromnymi problemami, przyniósł rezultat i w 39. minucie tarnowianie zdobyli pierwszą bramkę w tej części spotkania, a po chwili dorzucili drugą z rzędu, chociaż publiczność na trybunach miała wątpliwości, czy piłka przekroczyła linię całym obwodem. Szybko jednak te dywagacje ukrócił Czapliński, odpowiadając bramką na 24:8, by po chwili rzucić jeszcze 25. bramkę dla Wisły. Nie minęło nawet 20 sekund, a byliśmy świadkami następnej kontry Wisły - tym razem trafił Jurecić. Po tych trzech szybkich golach Nafciarzy znów przyszło tarnowianom cieszyć się z bramki. Następnie obaj bramkarze zanotowali po udanej obronie i do siatki ponownie trafił Czapliński. Goście odpowiedzieli kolejnym długim atakiem i zakończyli go trafieniem. Była to ich dziesiąta bramka w tym spotkaniu, a do końca meczu zostało 15 minut.

Deklasacja

W ostatni kwadrans weszliśmy nieudanym rzutem z "siódemki" w wykonaniu młodego Rosjanina w barwach niebiesko-biało-niebieskich, po którym jeszcze oba zespoły popełniły łącznie trzy kolejne błędy. Serię niepowodzeń przerwał nasz węgierski rozgrywającym, a następnie, po kontrze, bramkę zdobył Krajewski. Prowadziliśmy 29:10 i ostatni czas wziął trener gości. Szkoleniowcowi, można powiedzieć, udało się dotrzeć do swoich podopiecznych, bo zdobyli oni dwie kolejne bramki z rzędu, ale zaraz mocny rzut oddał Szita, zdobywając 30. bramkę dla Wisły. Wisła obniżyła loty w końcówce, a w poczynaniach zawodników widać było rozluźnienie, co przekładało się na proste błędy. Goście natomiast mozolnie, ale jednak, odrabiali straty. Wreszcie jednak i oni wyciągnęli do nas pomocną dłoń i po kontrze trafił, bez zaskoczenia, Krajewski i prowadziliśmy 31:14 na pięć minut przed końcem rywalizacji. Przyjezdni znów popełnili błąd, ale i pod ich bramką Szita nie umiał znaleźć drogi do bramki. Tarnowianie wywalczyli karnego i zamienili go na piętnastą bramkę, lecz zaraz do siatki trafił również Lučin, a następnie znów przejęliśmy piłkę w defensywie, lecz popełniliśmy faul w ataku i ostatecznie następna bramka padła łupem "Jaskółek". W ostatnich sekundach goście mogli jeszcze zmniejszyć straty, ale kontra zatrzymana przez Witkowskiego była doskonałym zwieńczeniem całej rywalizacji. Ostatecznie Nafciarze wygrali 32:16, zdobywając zatem dwa razy więcej bramek od rywali. O całym meczu można powiedzieć dokładnie to samo, co w pierwszej połowie. Łatwa wygrana Wisły, która wykorzystała osłabienie rywala i zaprezentowała grę o kilka klas wyższą.

Po dwumeczu z Grupą Azoty Unią Tarnów, Wisła wraca do rywalizacji ze słowackim HT Tatran Prešov w ramach Ligi Europejskiej. Spotkanie odbędzie się już we wtorek, 1 marca, o godzinie 20:45 w Orlen Arenie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na plock.naszemiasto.pl Nasze Miasto