Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Podsumowanie pierwszej części sezonu Orlen Wisły Płock. Plusy i minusy

Damian Kelman
Damian Kelman
Piłkarze ręczni Orlen Wisły Płock przebywają właśnie na przerwie świątecznej przed drugą częścią sezonu. W związku z tym, zdecydowaliśmy się podsumować pierwszą część rozgrywek i ocenić, co jesienią było na plus, a co na minus w naszym zespole.

Przerwa świąteczna Orlen Wisły Płock

Tydzień temu Orlen Wisła Płock rozegrała swój ostatni mecz w 2021 roku. Spotkanie z hiszpańskim CD Bidasoa zakończyło się pozytywnie dla naszej drużyny. Wygraliśmy 33:26 i w dobrych nastrojach spędzimy przerwę świąteczną. Nie jest to jednak czas, w którym wszyscy nasi zawodnicy będą odpoczywać. Wielu z nich przebywa na zgrupowaniach swoich reprezentacji i ma spore szanse na występy w styczniowych Mistrzostwach Europy. To dobra okazja, by podsumować pierwszą część sezonu w wykonaniu Nafciarzy.

Udana runda Nafciarzy

Pierwszą część sezonu nasi szczypiorniści mogą uznać za udaną. Uniknęliśmy wpadek i wszystkie spotkania, w których byliśmy faworytem, zakończyły się naszym zwycięstwem. Zdarzały się mecze, w których nasza gra w ataku pozostawiała wiele do życzenia i same negatywne epitety rzucały się na usta w stosunku do postawy zespołu, ale zawsze na posterunku i w dobrej dyspozycji była nasza gra obronna, która potrafiła załatwić sprawę i przypieczętować zwycięstwo. To zdecydowanie najjaśniejsza strona pierwszej części sezonu 2021/22.

Wygrana najważniejsza wojna

Dwumeczem jesieni bez wątpienia była rywalizacja z rumuńskim HC Dobrogea Sud Constanta. Był to mecz o nasze być albo nie być w Europie w tym sezonie i, mimo koszmarnego rewanżu, awansowaliśmy do fazy grupowej Ligi Europejskiej. Pierwsze spotkanie miało bardzo dziwną historię. Pierwsza połowa stała pod znakiem ogromnej nieskuteczności i nerwowości, czego najlepszym dowodem był rezultat po kwadransie gry - 2:1 dla Wisły. Jak na piłkę ręczną był to istny ewenement. Ostatecznie, nim szczypiorniści zeszli na przerwę, padło jeszcze kilka bramek, ale 7:6 to dalej był niski rezultat. Druga połowa z kolei była już prawdziwym pokazem mocy Nafciarzy, którzy od razu odjechali rywalom i powiększali swoją przewagę, by ostatecznie wygrać 25:14 i niemalże przypieczętować swój awans. Wszyscy spodziewali się jednak, że rewanż nie będzie formalnością, a mecz w Rumunii może potoczyć się różnie, ale nikt nie spodziewał się tak słabo grającej Wisły. Nasi rywale do przerwy zdołali odrobić połowę strat, gdy prowadzili 12:6. Całe szczęście, było ich stać tylko na tyle. Sześciobramkowym (26:20) zwycięstwem zespołu z Konstanty skończył się cały mecz i mogliśmy cieszyć się z gry w europejskich pucharach.

Krok po kroku w PGNiG Superlidze

W PGNiG Superlidze Wiślacy krok po kroku realizowali swoje cele. Strata jakiegokolwiek oczka przed ostatnim ligowym spotkaniem z Łomżą Vive Kielce byłaby katastrofą, a może nawet i kompromitacją, lecz do niczego takiego nie doszło, a w zasadzie, tylko raz istniało takie realne zagrożenie, kiedy to, tylko jedną bramką, wygraliśmy z Azotami Puławy. Nie jest to jednak żadna ujma, bo takim samym rezultatem zakończył się ich mecz z kielczanami. W pozostałych meczach Nafciarze byli zawsze o klasę, a nawet kilka, lepsi od swoich przeciwników zdobywając komplet punktów w dwunastu pierwszych meczach sezonu i do rywalizacji z Łomżą Vive przystępowaliśmy niepokonani w lidze.

Najlepszy mecz = przegrany mecz?

Przed rywalizacją Orlen Wisły Płock z Łomżą Vive Kielce wiele osób miało liczne obawy. Nie byliśmy pewni tego, jak zaprezentują się nasi zawodnicy, a sami kielczanie potrafili pokonać PSG czy dwukrotnie FC Barcelonę. Jak się okazało, obawy były błędne. Nafciarze rozegrali bardzo dobre spotkanie, cały czas trzymając się blisko rywali i nie pozwalając im zdobyć większej przewagi w meczu. Doskonały popis dała nasza obrona, która była doceniana przez wielu ekspertów.

Niestety, ostatecznie, co prawda, przegraliśmy jedną bramką 26:27, ale zaprezentowaliśmy się z bardzo dobrej strony. Naszym zdaniem, pomimo niekorzystnego rezultatu, był to najlepszy mecz naszego zespołu w tym sezonie, jeśliby spojrzeć na przebieg pełnych 60 minut. Miewaliśmy mecze, w których w kwadrans bądź w jedną połówkę pokazywaliśmy doskonały handball, ale w tym meczu przez pełny dystans nie odstawaliśmy rywalom. W dodatku, przegrywając jedną bramką, sprawiliśmy, że kwestia mistrzostwa Polski prawdopodobnie wyjaśni się dopiero w ostatniej kolejce w Orlen Arenie. To był naprawdę dobry rezultat!

Tuż za Niemcami

Gdy po awansie do fazy grupowej Ligi Europejskiej poznaliśmy naszych rywali, jasnym się stało, że będziemy walczyć o pierwsze miejsce w grupie z niemieckim Füchse Berlin. Z pozostałymi zespołami musieliśmy odnosić zwycięstwa, jeśli mamy być dobrą marką w Europie. To zresztą podkreślali wszyscy, z którymi rozmawialiśmy, przygotowując dla was prezentacje naszych europejskich rywali. Wiślacy zatem wykonywali swoje zadania. Najpierw wysoko na wyjeździe pokonali młody szwajcarski zespół Pfadi Winterthur, później dwukrotnie okazali się lepsi od francuskiego FENIX Toulouse, a na koniec, również dwukrotnie, ograli hiszpański CD Bidasoa. Tutaj jednak pojawił się zgrzyt przy naszym pierwszym spotkaniu w Hiszpanii. Przez większość meczu wyglądaliśmy bardzo dobrze i prowadziliśmy grę, na kwadrans przed końcem prowadząc już siedmioma trafieniami, ale wówczas przyszła jakaś czarna niezrozumiała dla nikogo seria. Doprowadziło to do tego, że na minutę przed końcem nasi rywale mieli piłkę na zwycięstwo, ale zmarnowali okazję, a w ostatniej sekundę uratował nasz Michał Daszek i wygraliśmy 29:28. W międzyczasie, między meczami z Francuzami, przyszło nam jednak mierzyć się z Füchse Berlin we własnej hali. Mecz o pierwsze miejsce w grupie do przerwy wyglądał dobrze z naszej perspektywy. Cała pierwsza część była bardzo wyrównana, a nawet to Wisła znajdowała się na minimalnym prowadzeniu, lecz w końcówce zdarzyła się chwila dekoncentracji. Nasi rywale zdobyli trzy bramki z rzędu i do szatni schodzili prowadząc z nami 14:13. Po przerwie dalej trwał równorzędny bój, zespoły rzucały bramkę za bramką, ale na dziesięć minut przed końcem to nasi rywale wyszli na dwie bramki przewagi. Zwiększyli to jeszcze w końcówce przy naszej nieskuteczności i wywieźli z Płocka komplet oczek, wygrywając 28:24. Można zatem powiedzieć, że jesienią rozegraliśmy dwa mecze z drużynami na naszym poziomie lub nieco lepszymi i, co prawda, oba zakończyły się naszymi porażkami, ale wydźwięk był nie najgorszy. W rewanżach z pewnością nie będziemy bez szans.

Plusy rundy jesiennej

  • Gra w obronie
    Podkreślaliśmy to niemalże przy każdym spotkaniu Orlen Wisły Płock, a nawet już wielokrotnie w tym podsumowaniu. Nie może zatem dziwić, że grę w defensywie Nafciarzy uważamy za jeden z największych plusów udanej rundy jesiennej.
  • Transfery
    Nasza kadra, w porównaniu z poprzednim sezonem, prezentuje się o niebo lepiej, a i zawodnicy, którzy dołączyli do zespołu, niemalże z marszu wkomponowali się w zespół i są jego siłą napędową. Sergei Kosorotov, Tin Lucin, Dima Żytnikow w wielu meczach przesądzali wynik spotkania na korzyść Nafciarzy, a sam młody Rosjanin z 75 trafieniami zajmuje trzecie miejsce w klasyfikacji strzelców po pierwszej części sezonu.
  • Nieprzewidywalny środek pola
    Niko Mindegía i Dmitrij Żytnikow wydają się tworzyć niemalże duet idealny. Hiszpan doskonale potrafi rozgrywać piłkę, czasem dostarczając ją do kolegów w bardzo nieszablonowy i bardzo efektowny sposób, co pokazał chociażby w ostatnich minutach meczu z Łomżą Vive Kielce. Dowodem na to jest również fakt, że z 96 asystami przoduje w tej klasyfikacji w lidze. Rosjanin z kolei, chociaż też potrafi dobrze rozegrać, posiada znakomity rzut, którym potrafi zaskoczyć bramkarza rywali. Nasi playmakerzy uzupełniają się zatem znakomicie.
  • Krystian Witkowski
    Młody bramkarz przychodził przed sezonem do Wisły i był traktowany raczej jako melodia przyszłości. Miał uczyć się fachu od Adama Morawskiego i Admira Ahmetasevicia. Z biegiem czasu jednak zaczął dostawać więcej szans, a w bramce spisywał się naprawdę nieźle. Wystąpił w siedmiu meczach w lidze, w których odbił 43 piłki, notując skuteczność 37,7%, która jest największą spośród naszych bramkarzy. Dostał kilkanaście minut w meczu z Kielcami, gdy w bramce "Loczkowi" nie wychodziło i pokazał, że nie boi się również wielkich meczów. Chociaż czasem zdarzają mu się jeszcze proste błędy i wpuści bramki, których nie powinien był wpuścić, to jednak widzimy, że Witkowski zyskał z biegiem sezonu, a Xavi Sabate zdaje się widzieć w nim w tym momencie bramkarza numer 2!
  • Brak kontuzji
    To z pewnością cieszy. Na początku sezonu dłuższy uraz miał chociażby Dima czy później nieobecny był Lucin, ale udało nam się uniknąć dłuższych i poważnych osłabień. Oby tak zostało do końca sezonu, bo tylko w ten sposób będziemy w stanie powalczyć na wszystkich frontach.

Minusy rundy jesiennej

  • Nierówna gra w ataku
    Niemal równie często jak zachwycaliśmy się naszą defensywą, musieliśmy ganić postawę zawodników w ataku. Zbyt często zdarzały nam się przestoje i słaba nieskuteczność. Ten element z pewnością należy jeszcze doszlifować!
  • Brak rotacji
    To jest coś, co ciągnie się za Xavim Sabate od bardzo dawna i raczej nie mamy co liczyć na to, że sytuacja ulegnie zmianie. Nasz szkoleniowiec rzadko decyduje się na rotacje w składzie, na czym najwięcej chyba cierpią Marek Daćko i Jan Jurecić. Nowych twarzy w szeregach Nafciarzy nie sposób na razie uznać za rozczarowania, stąd w plusach wymieniliśmy transfery. Ci dwaj zawodnicy nie otrzymali jeszcze za bardzo swojej szansy, a powodem takiego stanu rzeczy jest właśnie mała rotacja w zespole.
  • Mniej efektywne skrzydła
    Nie możemy się oprzeć wrażeniu, że w tym sezonie bardzo cierpi nasza gra skrzydłami i nie są one wykorzystywane w stu procentach. Trudno mieć o to pretensje, gdy w doskonałej formie są nasi bombardierzy z drugich linii, ale wydaje nam się, że skrzydłowi w naszej grze ofensywnej nie są wykorzystywani w stu procentach.
  • Porażki w meczach z najsilniejszymi
    Na koniec taki bardzo mały minusik. Chwaliliśmy naszych zawodników za mecze z Niemcami oraz kielczanami i tego nie zmieniamy, aczkolwiek należy to odnotować, iż w dalszym ciągu nie potrafimy poradzić sobie z najmocniejszymi zespołami, a takie zwycięstwo z pewnością bardzo przydałoby się tej drużynie, by jeszcze bardziej mogli uwierzyć w siebie. Brakuje naprawdę niewiele, ale jednak.
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na plock.naszemiasto.pl Nasze Miasto