Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sandra SPA Pogoń Szczecin - Orlen Wisła Płock. Wygrana zgodnie z planem! Czas na rewanż z Lemgo!

Damian Kelman
Damian Kelman
W meczu inaugurującym 21. serię PGNiG Superligi Orlen Wisła Płock zagrała na wyjeździe z Sandrą SPA Pogonią Szczecin. Mecz był równy tylko przez pierwszych dwadzieścia minut. Po tym okresie odskoczyliśmy rywalom i ostatecznie wysoko wygraliśmy 38:27 (20:13).

Sandra SPA Pogoń Szczecin 27:38 Orlen Wisła Płock

Skład Wisły: Adam Morawski, Krystian Witkowski - Michał Daszek, Marek Daćko, Tin Lučin 4, Jan Jurećić 3, David Fernández 6, Abel Serdio 2, Leon Šušnja 2, Zoltán Szita 10, Przemysław Krajewski 1, Mirsad Terzić, Lovro Mihić, Mikołaj Czapliński 6, Dmitrij Żytnikow 4, Sergei Kosorotov.
Kary dla Wisły: Leon Šušnja 8', 46', Mirsad Terzić 15', Mikołaj Czapliński 19'.

Odjazd w końcówce

Kolejny mecz z rzędu Wisły rozpoczął się od błędu rywali w ofensywie i, podobnie też jak w dwóch poprzednich spotkaniach, pierwsze trafienie należało do Zoltána Szity. Następnie gospodarze próbowali szybko wznowić grę i zagrali do koła, ale skutecznie w bramce rozpoczął Krystian WItkowski, a na 0:2 wynik podwyższył Dima Żytnikow. Znów Nafciarze zaczęli bardzo dobrze w obronie, czym zmuszali przeciwników do straty piłki. Dzięki temu mogliśmy wyjść na trzybramkowe prowadzenie, ale zagranie do koła okazało się niedokładne. Miejscowi w swojej próbie nie trafili w światło bramki, lecz tym samym odpowiedział David Fernández. Dopiero wtedy mogli przełamać się gospodarze, rzucając pierwszą bramkę w 6. minucie. Mieli oni nawet szansę na wyrównanie, ale nie zrobili tego, a w zamian bramkę z kontry zdobył Mikołaj Czapliński. W następnej akcji defensywnej na ławkę kar wyleciał Leon Šušnja, co od razu wykorzystali nasi przeciwnicy. Nie wpłynęło to jednak na naszą ofensywę i znów do siatki trafił Czapla - 2:4 w 9. minucie. Tym razem jednak odpowiedź Portowców była błyskawiczna i skuteczna. Gra w osłabieniu minęła i do siatki od razu trafił nasz węgierski rozgrywający, a po chwili dobrze interweniował Witkowski i Czapliński wyprowadził nas na pierwsze trzybramkowe prowadzenie. Następnie mieliśmy małą wymianę bramek, w której dla Wisły trafili Szita i Czapla. W międzyczasie rywale zostali osłabieni karą dwóch minut, ale nie wykorzystaliśmy tego dobrze, bo gospodarze zdobyli kontaktową bramkę z kontry, po której dopiero do siatki trafił Fernández. Hiszpan mógł jeszcze podwyższyć nasze prowadzenie, ale nie wykorzystał okazji, w efekcie czego Mirsad Terzić otrzymał karę, a rzut karny wykorzystał Łukasz Gierak i po kwadransie gry prowadziliśmy tylko jedną bramką - 9:8.

Na szczęście kary czasowe nie wpływały na naszą skuteczność, bo bramkę odnotował Przemysław Krajewski, a następnie raz jeszcze interweniował Witkowski i wreszcie trafienie Fernándeza przywróciło nam trzy oczka przewag - 8:11. Tak jak poprzednio, gdy tylko wyszliśmy na te trzy gole przewagi, od razu odpowiedzieli miejscowi, a konkretniej zrobił to Jakub Polok, ale na to odpowiedział Szita. Wiślacy z kolei po raz kolejny musieli grać w osłabieniu, a na ławkę kar tym razem odesłany został Mikołaj Czapliński. Kara ponownie przyszła w parze z karnym i ponownie został on wykorzystany, mimo że między słupkami na moment pojawił się Adam Morawski. Pod nieobecność Czapli, który odpoczywał na ławce, rozstrzelał się Węgier, znów rzucając do siatki i zostając w tym momencie naszym najlepszym strzelcem z pięcioma golami. To było jednak spotkanie, w którym zarówno jedni, jak i drudzy, nie mieli kłopotów w grze w osłabieniu, dlatego i tym razem gospodarze trafili, dochodząc nas na 11:13 na dziesięć minut przed końcem, a po chwili mogli dojść na jedno oczko, po faulu Abela Serdio, lecz raz jeszcze dobrze spisał się Witkowski i ostatecznie Dima przywrócił nas na trzy bramki przewagi. Pogoń popełniła znów błąd w ataku, a my wykorzystaliśmy w to najlepszy możliwy sposób, po raz pierwszy zyskując cztery gole prowadzenia - znów trafił Szita. Błędy Portowców skumulowały się na ostatni fragment pierwszej połowy. Tym razem przekroczyli linię pola karnego, a Nafciarze, a w zasadzie Szita, sukcesywnie zwiększał nasze prowadzenie i ostatecznie trener gospodarzy poprosił o czas przy wyniku 11:16 w 25. minucie. Po time-oucie gra szczecinian bardzo się nie poprawiła, ale chociaż udało im się wrzucić piłkę do siatki, a po chwili musieli oni znów zmierzyć się z grą w osłabieniu. Nie poszło im najlepiej, bo Fernández szybko zdobył gola, a następnie długo rozgrywali akcję w ofensywie, aż sędziowie w końcu zabrali im piłkę, co zaraz wykorzystał nasz hiszpański prawy rozgrywający i prowadziliśmy sześcioma bramkami - 12:18. Kara gospodarzy się skończyła i od razu przyszło też trafienie, które zdobył Vladyslav Zalevskyi niesygnalizowanym rzutem ze środka rozegrania. W zamian znać o sobie dał Czapla, dostając piłkę od Serdio, której nie mógł zmarnować. Do końca połowy zostało pół minuty, a Pogoń zamiast zmniejszyć straty, jeszcze straciła bramkę. Najpierw trafili w poprzeczkę z lewego skrzydła, a następnie piłkę otrzymał Jan Jurecić, który nie miał problemu, by wrzucić ją do pustej siatki. Do szatni zeszliśmy zatem z prowadzeniem 20:13, które nieco zakłamywało obraz pierwszej części gry. Przez około 20 minutach prowadziliśmy bowiem 1-2 bramkami, ale w końcówce gra Pogoni się posypała, błędy się zmasowały, a Nafciarze okazali się bezlitośni, od razu dobijając rywala.

Wygrana zgodnie z planem

Wynik w drugiej części gry napoczął najskuteczniejszy zawodnik pierwszej części - Szita. Wiślacy dobrze też zaczęli grę w defensywie, dzięki czemu przejęli piłkę, ale w rozegraniu niedokładnie zagrali do Jana Jurecicia i gospodarze zdobyli piłkę. Nic to jednak nie dało. Terzić umiejętnie ustawił się w obronie, a do pustej siatki trafił - niespodziewanie pierwszy w kontrataku - Leon Šušnja. Dopiero wtedy odpowiedzieli miejscowi, trafiając w 4. minucie po raz pierwszy w tej części, czyli nieco wcześniej niż w pierwszej odsłonie. Tylko co z tego, skoro odpowiedź płocczan była błyskawiczna - gol Żytnikowa. Pogoń w ogóle nie przypominała zespołu z pierwszych dwudziestu minut, a i dobra defensywa Wisły pozwalała ponownie wywalczyć piłkę i jeszcze bardziej zwiększyć przewagę - na dziesięć goli na plusie wyprowadził nas Fernández. Szczecinianie tym razem zdołali zakończyć swoją próbę golem, lecz Nafciarze nie potrzebowali dużo czasu na odpowiedź - znów gol Dimy. Przewaga Wisły rosła. Dobra defensywa i gol z kontry Czapli - 15:26. Obraz drugiej połowy wyglądał na razie tak, że po każdych dwóch golach płocczan, jedną bramkę zdobywali szczecinianie. Zrobili to ponownie, rzucając po raz trzeci w tej części, a po chwili szybko dorzucił gola Szita i wreszcie Dawid Krysiak przerwał wspomnianą serię, odpowiadając na gola Węgra. Ten jednak nic sobie nie robił z gola rywala i zaraz rzucił swoją 10. bramkę w tym spotkaniu. Po chwili mogliśmy odskoczyć na dwanaście oczek, ale sędziowie odgwizdali faul przy kontrze Czaplińskiego i oddali piłkę gospodarzom, dla których trafił Matija Starcević. Bramkarze Pogoni zupełnie nie umieli zbić się z rzutami i niemal każda próba wpadała do siatki. Tak było też z rzutem Abela Serdio, a w dodatku na ławkę kar został wysłany Łukasz Gierak. Miejscowi, mimo osłabienia, oddali rzut, ale ze słabej i nieprzygotowanej pozycji, w ogóle nie trafiając w bramkę, co zemściło się na nich od razu, bo po kontrze trafił Šušnja. Na to trafienie szczecinianie odpowiedzieli już skutecznie, chociaż bardzo szczęśliwie, ale nic to nie dawało, bo kolejna próba Wisły wylądowała w siatce, a gola zdobył Tin Lučin. Do końca gry został kwadrans i Wiślacy weszli w niego w osłabieniu, bo karę otrzymał Šušnja, a także prowadząc dwunastoma bramkami - 19:31.

W przewadze Portowcom udało się doprowadzić do dobrej okazji prawoskrzydłowego, ale co z tego, skoro między słupkami swoje zrobił Witkowski. W ofensywie jednak zgubiliśmy piłkę, podając ją prosto w ręce Krysiaka, który rzucił ją prosto do pustej bramki. Po chwili nawet dogonili nas na dziesięć goli, po naszym przewinieniu i szybkim ataku. Jakby tego było mało, w ataku jeszcze pomylił się Czapla, ale nie został on zatrzymany przez goalkeepera, tylko uderzył w słupek i po golu Łukasza Gieraka było już "tylko" 22:31. Trzy gole z rzędu gospodarzy to było dużo, ale mogli nawet dorzucić czwartą bramkę, bo Wiśle trafił się niesamowicie słaby fragment, w którym gubiła wszystkie piłki w ofensywie. Tak też się po chwili stało, ale po czwartej bramce przebudzenie Nafciarzy odhaczył Serdio, odsyłając jeszcze obrońcę na ławkę kar - 22:32. Ponownie jednak gra w osłabieniu nie wpłynęła na grę naszych rywali, którzy albo grali dobrze mimo tego, albo grali słabo i tak. Tym razem byli skuteczni, stąd i bramka w naszej przewadze liczebnej nie powinna dziwić. Wisła, będąc pewna swego, chciała rozegrać ładną akcję, zagrywając wrzutkę na wyskakującego w pole karne skrzydłowego, ale próba okazała się niecelna. Gospodarze w międzyczasie musieli się zmierzyć z dwuosobowym osłabieniem, lecz nie wykorzystaliśmy tego, bo rywale bardzo długo rozgrywali swoją akcję, a gdy już mieliśmy piłkę - popełniliśmy faul. Wreszcie, nieco dłuższy fragment bez gola przerwali zawodnicy z Grodu Gryfa, zbliżając się do nas na siedem bramek, na co w końcu odpowiedział Jurecić, przerywając nasz fragment bez gola, który trwał około czterech minut. Miejscowi zdobyli gola, a potem mogli zdobyć jeszcze jednego, po naszym kolejnym błędzie, ale dali się oni nadziać na faul w ataku i ostatecznie trafienie zaliczył Lučin, po którym do siatki trafił jeszcze Jurecić po obronie Witkowskiego. Pogoń, mimo wszystko nie składała broni, i powoli ciułała bramki, wykorzystując naszą gorszą dyspozycję w tej części gry. Na to odpowiedział jednak Fernández i cały czas prowadziliśmy ośmioma golami. Do końca meczu zostały dwie minuty i rozpoczęła je udana obrona naszego młodego goalkeepera, po której wywalczyliśmy rzut karny - pierwszy w tym meczu. Co ciekawe, do siódemki podszedł Lučin i zamienił go na bramkę. W końcówce jeszcze Portowcy się pogubili, co pozwoliło Chorwatowi na kolejną bramkę. Na dziesięć sekund przed końcem gospodarze wzięli jeszcze czas, ale nie przyniosło to gola i ostatecznie wygraliśmy 38:27. W drugiej połowie mieliśmy dużo gorszych fragmentów niż w pierwszej części, przede wszystkim pozwalając sobie na proste błędy, ale być może było to spowodowane zbyt dużym rozluźnieniem. Ostatecznie wszakże wysoko wygraliśmy i, zgodnie z naszymi oczekiwaniami, oszczędziliśmy kluczowych zawodników.

Zwycięstwo z Portowcami przyszło zgodnie z oczekiwaniami i mniej więcej w taki sposób, na jaki liczyliśmy. Teraz Wiślaków czeka rewanżowy mecz z niemieckim TBV Lemgo Lippe. Po pierwszej potyczce Nafciarze mają trzy bramki przewagi. Spotkanie zostanie rozegrane we wtorek, 5 kwietnia o godzinie 18:45 w Orlen Arenie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Konferencja prasowa po meczu Korona Kielce - Radomiak Radom 4:0

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na plock.naszemiasto.pl Nasze Miasto