Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wymęczony punkt Wisły w starciu ze Stalą Rzeszów [ZDJĘCIA, WIDEO]

Joanna Tybura
fot. Emil Grochowski
Po przełożeniu dwóch poprzednich spotkań spragnieni sportowych emocji kibice liczyli na ciekawy mecz zakończony zwycięstwem. Niestety na własnym boisku nie poszło tak dobrze jak na wyjazdowych spotkaniach.

Patrząc na tabelę przed sobotnim spotkaniem można było być pewnym przewagi „Nafciarzy”. W końcu różnica między drużynami wynosi 20 punktów, a do tego Wiślacy ostatnio ze spotkań wyjazdowych wracali z tarczą. Niestety, na stadionie przy Łukasiewicza, w drugim w tym roku spotkaniu nie udało się zdobyć kompletu punktów. Trzeba przyznać, że mecz do wyjątkowo ciekawych nie należał. „Nafciarze”, którzy dłużej utrzymywali się przy piłce, mieli problem z wykończeniem akcji. Albo pozwalali obrońcom Stali bez większych problemów odebrać sobie piłkę na wysokości pola karnego, albo oddawali strzały to obok słupka, to nad poprzeczką. Do tego w 23. minucie płoccy obrońcy nie przypilnowali Daniela Koczona, który uderzeniem głową skierował piłkę do siatki. Niestety po stracie gola nie dało się zauważyć poprawy w grze gospodarzy. Gra nabrała tempa dopiero pod koniec pierwszej połowy. Niestety ani strzał Filipa Burkhardta, uderzającego z 20 metrów prosto w bramkarza, ani Marcina Krzywickiego czy Marco Radicia, którzy skierowali piłkę nad poprzeczkę, nie przyniosły Wiśle wyrównania. Na szczęście nie przyniosła też wyższego prowadzenia Stali, a trzeba przyznać, że wychodzący na czystą pozycję Tomasz Persona miał okazję, by przysporzyć Wiśle większych kłopotów.

Czytaj także: Wiadomo, kiedy Wisła Płock będzie nadrabiać zaległości

Z upragnionego gola kibice Wisły mogli się cieszyć dopiero w 74. minucie meczu. Po dośrodkowaniu Nadolskiego, piłkę do siatki uderzeniem głową skierował Łukasz Sekulski. Co prawda bramkarz gości Tomasz Wietecha przekonywał sędziego, że bramka nie padła, ale wszyscy widzieli, że ten złapał piłkę już za linią. Druga część spotkania niestety też nie przyniosła wspaniałego widowiska w wykonaniu Wiślaków. Niezadowolenia z gry podopiecznych nie ukrywał trener Marcin Kaczmarek.

- To są frazesy, ale muszę to powiedzieć. Jeśli nie można meczu wygrać, a dziś, patrząc na przebieg spotkania, nie mieliśmy prawa go wygrać, to trzeba zremisować. Są takie mecze, w których nic nie idzie. Nam kompletnie nic nie szło w tym meczu. Graliśmy bardzo schematycznie i jednostajnie. W każdej formacji popełnialiśmy sporo błędów. Atak pozycyjny nam nie wychodził. Mogliśmy ten mecz przegrać. Drużyna Stali miała dwie bardzo dobre sytuacje. Wnioski, wnioski i jeszcze raz wnioski. Dopisujemy punkt po przeciętnej grze i musimy pracować dalej. Nie chcę by dobre wyniki , jakie do tej pory mieliśmy nas uśpiły. Niektórzy już nas zapisali do I ligi, a to najgorsze co można zrobić. Nie jesteśmy jeszcze w I lidze. Przed nami daleka droga. Jeśli będziemy prezentować taki poziom jak dziś, to o te punkty będzie bardzo ciężko – powiedział na konferencji prasowej trener Wisły Płock.

Wisła Płock - Stal Rzeszów 1:1 (0:1)

Wisła: Szczepankiewicz - Nadolski, Magdoń, Radić, Mysona (56. Grudzień) - Janus, Sielewski, Burkhardt (71. Sekulski), Dziedzic (81. Kalista), Hiszpański - Krzywicki.

Stal: Wietecha - Duda, Jędryas, Nakrośius, Krzysztoń, Prokić (76. Masa), Pawłowicz, Kovjenić, Persona, Lisańczuk (88. Szela), Koczon (87. M. Górecki)

Żółte kartki: Magdoń - Lisańczuk, Pawłowicz
Widzów: 1200

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na plock.naszemiasto.pl Nasze Miasto