Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

CD Bidasoa - Orlen Wisła Płock. Koszmarny kwadrans Wisły zakończony szczęśliwym zwycięstwem

Damian Kelman
Damian Kelman
Twitter / CD Bidasoa Irun
W meczu 6. kolejki fazy grupowej Ligi Europejskiej Orlen Wisła Płock rywalizowała na wyjeździe z hiszpańskim CD Bidasoa. Nafciarze do przerwy wygrywali 16:11. W ostatnim kwadransie gra Wisły całkowicie się posypała. Straciliśmy siedmiobramkową przewagę, lecz ostatecznie wygraliśmy 29:28.

Mocny początek Wisły

Szczypiorniści Orlen Wisły Płock rozpoczęli spotkanie od skutecznie wykonanego rzutu z siedmiu metrów, który egzekwował Sergei Kosorotov, lecz następnie popełniliśmy kilka błędów w ataku, w efekcie czego gospodarze wyszli na prowadzenie 2:1. Odpowiedzieliśmy ponownie za sprawą Rosjanina po rzucie z siedmiu metrów, a w kolejnej akcji w ten sam sposób pokonali nas miejscowi, by chwilę później, znów ze stałego fragmentu, bramkę na 3:3 rzucił nasz zawodnik, a Hiszpanie otrzymali drugą dwuminutową karę. W pierwszych pięciu minutach oglądaliśmy zatem aż pięć trafień z rzutów karnych. Wisła, mimo gry w podwójnej przewadze, pozwoliła gospodarzom na rzut, lecz skuteczne interweniował Adam Morawski, a po chwili na prowadzenie wyprowadził nas Lovro Mihić. Przez chwilę oba zespoły odpowiadały sobie bramkami, lecz w 12. minucie po raz pierwszy wyszliśmy na prowadzenie dwoma trafieniami - 7:5 - a do siatki rywali trafił Abel Serdio. Chwilę później natomiast, po szybkim ataku, przewagę powiększył Dmitrij Żytnikow i o czas poprosił szkoleniowiec zespołu z Irun. Pierwsza akcja po czasie na żądanie nie przyniosła żadnego skutku, i gdy Nafciarze ruszyli do ataku mecz został przerwany na kilka minut. Wszystko za sprawą kłopotów technicznych z tablicą wyników, z którą nie potrafili uporać się organizatorzy. Nieoczekiwana przerwa nie wpłynęła na postawę niebiesko-biało-niebieskich. W pierwszej okazji doprowadzili do piątego już rzutu karnego raz jeszcze skutecznie wyegzekwowanego przez Rosjanina i po kwadransie gry prowadziliśmy 9:5.

Skuteczna defensywa

Pierwszą okazję na dorzucenie kolejnej bramki miał Mihić, po tym jak Hiszpanie zgubili piłkę w ataku, ale jego próba lobu została powstrzymana przez bramkarza. W odpowiedzi raz jeszcze skutecznie interweniował "Loczek", a swojego dopięli Nafciarze po golu Tina Lučina. Miejscowi mylili się niemiłosiernie w ataku, co chwila oddając nam piłki w naprawdę dziecinny sposób, ale i my nie unikaliśmy łatwych błędów, a mimo to cały czas podwyższaliśmy prowadzenie, między innymi też dzięki świetnej formie Morawskiego. Nie dziwi zatem, że kolejna bramka również padła łupem Wiślaków. Na 11:5 wynik podwyższył Krzysztof Komarzewski i dopiero wtedy - po sześciu naszych bramkach z rzędu - skutecznie odpowiedzieli zawodnicy z Irun, a po błędzie Wisły dorzucili też drugą bramkę z rzędu. Wtedy o czas poprosił Xavi Sabate, co przełożyło się na bramki Serdio i Lučina. Wówczas Nafciarzom przyszło grać po raz kolejny w osłabieniu i gospodarze dołożyli ósmą bramkę, na co bez problemów odpowiedział Lučin. Oba zespoły do końca połowy wymieniały się bramką za bramkę. W ostatnich sekundach jeszcze karnego zmarnował Kosorotov (prawdopodobnie po raz drugi, lecz transmisja nie zdążyła nam pokazać poprzedniego karnego) i ostatecznie do szatni schodziliśmy, prowadząc 16:11, prezentując bardzo dobrą grę przede wszystkim w obronie i między słupkami w postaci Adama Morawskiego.

Bramka za bramkę

Drugą część spotkania rozpoczęliśmy tak jak graliśmy przez większość część pierwszej połowy - przechwytem w obronie. Szybką decyzję podjął Lučin i rzucił piłkę do pustej bramki, zdobywając pierwszego gola w tej części. Po chwili odpowiedzieli miejscowi, a Nafciarze znów otrzymali rzut karny, lecz po raz trzeci z rzędu zmarnowali "siódemkę". Tym razem dokonał tego Przemysław Krajewski. Mimo to i tak następną bramkę rzucili Nafciarze. W kolejnej akcji trafił Kosorotov, ale raz jeszcze szybko na nasze trafienie odpowiedzieli zawodnicy CD Bidasoa. Wreszcie też przełamaliśmy się z rzutów karnych. Do piłki znów podszedł Rosjanin i skutecznie wyegzekwował "siódemkę". Przez pierwszych dziesięć minut po wznowieniu gry oglądaliśmy grę, w której oba kluby na zmianę zdobywały bramki, lecz w końcu, dzięki doskonałej postawie Morawskiego, który najpierw wrócił do bramki i powstrzymał próbę przelobowania go, a następnie zatrzymał zawodnika gospodarzy w dogodnej sytuacji, otrzymaliśmy, znów, rzut karny. Do piłki podszedł Lučin i przełamał tę serię, jednocześnie po raz pierwszy wyprowadzając nas na prowadzenie siedmioma bramkami - 16:23. Potem znów wróciliśmy do sytuacji gol za gol i na kwadrans przed końcem rywalizacji tablica wyników wskazywała 19:25.

Nieoczekiwany przestój i horror Nafciarzy

Nieoczekiwanie Nafciarzom przytrafił się dłuższy przestój, jakiego nie uświadczyliśmy od pierwszej minuty spotkania. Przełożyło się to na wynik 21:25, a rzutu karnego nie wykorzystał nasz chorwacki zawodnik. Z siódmego metra natomiast skutecznie odpowiedzieli gospodarze i przewaga stopniała do trzech bramek. O czas zmuszony poprosić był Xavi Sabate i zadziałało to skutecznie, bo niemoc Wiślaków przełamał Krajewski. Niebiesko-biało-niebieskim zdecydowanie trudniej przychodziło w tym fragmencie zdobywanie goli, ale udawało się tego dokonywać. Kolejne trafienie dołożył Kosorotov, a zaraz kontrę na bramkę zamienił Mihić i wróciliśmy do pięciu goli przewagi, tym razem zmuszając trenera gospodarzy o wzięcie przerwy na żądanie. W pierwszej akcji po wznowieniu wyszarpaliśmy jednak piłkę w defensywie, lecz zaraz w ataku pomylił się Michał Daszek, a w obronie karę otrzymał Krajewski. Miejscowi wykorzystali przewagę i znów doszli nas na cztery bramki - 24:28 - na pięć minut przed końcem meczu. Słabszy fragment w ataku przełożył się na jeszcze jeden prosty błąd, w efekcie czego trafił Jon Azkue, mieszcząc piłkę między pustymi słupkami, i mogło być naprawdę nerwowo, bo ponownie zgubiliśmy piłkę. Trzybramkową przewagę podtrzymał, na szczęście, Morawski. Festiwal błędów Wiślaków trwał jednak w najlepsze i w końcu doigraliśmy się - Hiszpanie zbliżyli się na dwie bramki, a do końca wciąż były trzy minuty grania. Niecałą minutę później był już remis. Najpierw skuteczną okazję zmarnował Mihić, a później kolejna strata piłki i po dwóch szybkich atakach publiczność eksplodowała z radości. Szczypiorniści z Irun na minutę przed końcem mieli piłkę i okazję na wyjście na prowadzenie, lecz, jak często w tym meczu, zgubili ją. Wisła miała zatem pół minuty na wygranie meczu. Do siatki trafił Niko Mindegia, lecz sędziowie nie uznali bramki i wysłali jednego z gospodarzy na ławkę kar. Zostało trzynaście sekund i o czas poprosił nasz szkoleniowiec. Koszmarny kwadrans zakończył się szczęśliwie. Dobrze rozegraną akcję rzutem zakończył Michał Daszek i ostatecznie jednak wygraliśmy 29:28.

Nafciarze, z nieoczekiwanymi problemami, zwyciężyli w Hiszpanii, od początku będąc jednak zespołem lepszym i teraz mogą w spokoju przygotowywać się do najważniejszego meczu jesieni. Już w niedziele zagramy bowiem w Kielcach z tamtejszą Łomżą Vive. Będzie to mecz o pozycję na koniec roku. Początek rywalizacji o 14:30.

Tygodniowo: 703,3
Rocznie: 36 571,6

Ile zarabiają piłkarze Wisły Płock? Salary Sport przedstawił...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na plock.naszemiasto.pl Nasze Miasto