Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pogoń Szczecin - Wisła Płock. Fantastyczny występ Nafciarzy! Wisła tuż za miejscem dającym awans do europejskich pucharów!

Damian Kelman
Damian Kelman
W drugim meczu 28. kolejki PKO Ekstraklasy Wisła Płock grała na wyjeździe z Pogonią Szczecin. Chociaż przed spotkaniem wydawało się, że wygrana może być ogromną niespodzianką, Nafciarze zaprezentowali się z doskonałej strony i wywieźli z Grodu Gryfa trzy punkty, wygrywając 2:1 (1:1). Udało się Wiślakom odwrócić losy meczu, bo jako pierwsi do siatki trafili rywale, ale płocczanie odpowiedzieli golami Łukasza Sekulskiego i Jorginho! Wynik ten oznacza, że przynajmniej do soboty wskakujemy na piąte miejsce i mamy punkt straty do czwartej lokaty, która daje możliwość gry w eliminacjach europejskich pucharów.

Pogoń Szczecin 1:2 Wisła Płock

Kamil Grosicki 33' - Łukasz Sekulski 37', Jorginho 63'

Skład Wisły: 1. Krzysztof Kamiński - 33. Damian Zbozień (80', 94. Dušan Lagator), 2. Damian Michalski, 4. Adam Chrzanowski, 77. Piotr Tomasik - 89. Aleksander Pawlak (71', 17. Marcel Błachewicz), 23. Filip Lesniak, 14. Mateusz Szwoch (82', 92. Dominik Furman), 11. Jorginho (71', 8. Patryk Tuszyński), 15. Kristián Vallo - 20. Łukasz Sekulski (70', 24. Marko Kolar).

Żółte kartki: Kamil Drygas - Damian Zbozień, Filip Lesniak.
Sędziował: Piotr Lasyk.

Dobra połowa Nafciarzy

Nafciarze od początku spotkania zdecydowali się zaatakować rywali i nawet im się to udało. Zdobyliśmy wrzut z autu, z którego nieco się zagotowało pod bramką rywali, ale bez sytuacji do strzału. Mimo tego nie schodziliśmy z połówki rywali w pierwszych minutach. Pogoń natomiast pierwszy raz mogła nam zagrozić w 7. minucie po faulu Damiana Zbozienia na Kamilu Grosickim. Ich szansa minęła jednak szybciej, niż zdążyła się zacząć, bo Sebastian Kowalczyk faulował w walce o pozycję Damiana Michalskiego. Najgroźniejsza sytuacja w pierwszej frazie meczu mieli natomiast Wiślacy w 9. minucie. Wówczas Mateusz Szwoch dostał piłkę w polu karnym i przegrał ją na drugą stronę do Jorginho. Pomocnik Wisły przyjął ją i spróbował strzału, ale próba ta, delikatnie mówiąc, była nieudana.

Gospodarze pierwszym strzałem odpowiedzieli w 13. minucie, kiedy to Mariusz Fornalczyk na prawej stronie otrzymał piłkę, a następnie minął Piotra Tomasika i zdecydował się na strzał ze skraju pola karnego po krótkim słupku. Uderzył jednak niecelnie i chwilę później przyszła próba Kristiána Vallo, ale próba z dystansu trafiła prosto do koszyczka bramkarza. Był to bardziej żywy fragment, bo lada moment Piotr Parzyszek uderzał na naszą bramkę. Portowcy przejęli piłkę w środkowej strefie i rozegrali składną akcję, ale strzał napastnika zablokował jeden z naszych defensorów i Krzysztof Kamiński złapał futbolówkę bez problemu. W 17. minucie z kolei Vallo pomknął lewą stroną w pojedynkę próbując minąć dwóch obrońców, lecz udało mu się wywalczyć tylko rzut rożny. Po zagraniu ze stałego fragmentu udało nam się nawet wygrać główkę, ale nie można było tego nazwać strzałem.

Wówczas dopiero mecz się nieco uspokoił, ale jednak dalej drużyny dążyły do kreowania okazji, chociaż w tym momencie na kilka minut Pogoń zadomowiła się na naszej połówce. W 23. minucie zrobiło się natomiast bardzo gorąco. Ponownie futbolówka trafiła do Fornalczyka, który dostał piłkę z głębi pola i wdarł się w pole karne. Nieatakowany przez nikogo zdecydował się oddać strzał, tym razem po dalszym słupku, ale piłka, na nasze szczęście, minimalnie go minęła. Nafciarze na moment przenieśli się na drugą stronę boiska w 28. minucie. Udało nam się ponownie wywalczyć korner i ponownie nie mieliśmy z niego żadnych korzyści. Ponownie na kilka minut spotkanie "ucichło", aż do 33. minuty. Wtedy piłkę z głębi w pola w szesnastce zgarnął Parzyszek, ale od razu przejął ją Grosicki. Reprezentant Polski odwrócił się z Adamem Chrzanowskim na plecach i uderzył po długim słupku, wyprowadzając swoją drużynę na prowadzenie. Wiślacy nie zdążyli się dobrze otrząsnąć po stracie gola, a po chwili mogli przyjąć drugiego. Podania przeciąć nie potrafił Michalski i Portowcy ruszyli z kontrą. Kowalczyk wypuścił prostopadle Grosika, ale ten przegrał pojedynek z Kamińskim i gospodarze przekonali się o tym, że stare porzekadło o niewykorzystanych sytuacjach jest wciąż żywe. Po faulu w środkowej strefie Drygasa mieliśmy rzut wolny. Piłka trafiła w pole karne i odbiła się, trafiając prosto pod nogi Łukasza Sekulskiego. Napastnik Nafciarzy przyjął ją ze spokojem i po chwili oddał strzał. Ta odbiła się jeszcze od nogi jednego z obrońców i wpadła do siatki, czym doprowadziliśmy do wyrównania.

Po golu Wiślaków, ponownie szczecinianie ruszyli do mocniejszych ataków, ale udawało się nam im zapobiegać i już do końca połowy nie wydarzyło się nic ciekawego, a więc drużyny zeszły do szatni z remisem 1:1. Wisła, pomimo licznych ubytków w składzie spowodowanych urazami, zaprezentowała się naprawdę dobrze. Dało się odnieść wrażenie, że Pavol Staňo przedstawił swoim zawodnikom podobny plan na mecz jak w spotkaniu z Górnikiem Zabrze, ale tym razem wykonanie było znacznie lepsze i tak naprawdę przeciwnicy nie mieli zbyt wielu okazji do zdobycia bramki. Nafciarze natomiast mogli szybko wyjść na prowadzenie, bo dobrą okazję na początku miał Jorginho. Gra Wiślaków dawała jednak nadzieję, że jesteśmy wywieźć punkty ze Szczecina.

Drugi raz wygrywamy z Pogonią!

Druga połowa rozpoczęła się od mocnego wejścia, ale niestety było to wejście Filipa Lesniaka w nogi rywala, za co nasz pomocnik obejrzał żółtą kartkę. Co do gry, pierwsi do ataku ruszyli Portowcy, a Wisła nastawiła się na grę z kontry, czyli tak, jak przez większość pierwszej połowy. Udało nam się dwa razy wedrzeć w pole karne w 48. i 49. minucie, lecz ani jedna, ani druga okazja nie zakończyły się nawet strzałem w kierunku bramki Dante Stipicy/ Taki natomiast oddał nieco ponad 60 sekund później Fornalczyk. Młodzieżowiec ze Szczecina po raz pierwszy, ze swoich trzech prób, trafił w światło bramki, ale przycelował w sam środek, czym nie sprawił kłopotów Kamykowi. Takowe kłopoty sprawił natomiast Vallo i to jeszcze w tej samej minucie. Nasz lewy skrzydłowy w tym meczu otrzymał piłkę na swojej stronie i wszedł z nią w pole karne, ogrywając defensora, a następnie uderzył "za kołnierz" goalkeepera. Temu się jednak udało sparować piłkę na rzut rożny, z którego nic nie wyniknęło.W odpowiedzi, niewiele później, Pogoń zamknęła nas niemal w polu karnym, pozwalając sobie na kilka dośrodkowań na przestrzeni kilkudziesięciu sekund. Efekt każdego był jednak zawsze ten sam - nasi obrońcy spełniali swoje zadanie i wybijali ją z szesnastki.

Następne minuty były nieco spokojniejsze, chociaż nastawienie obu ekip się nie zmieniło. Trener gospodarzy natomiast był zdecydowanie niezadowolony z rezultatu i w 60. minucie dokonał potrójnej zmiany. Przełożyło się to na serię dwóch rzutów rożnych i chociaż pierwsze dośrodkowanie było dość groźne, to jednak nic więcej z nich nie było, a w zamian, po drugim, Nafciarze ruszyli z kontrą. Pawlak zagral do Jorginho, który pomknął prawą stroną i zagrał prostopadle do Sekula. Nasz napastnik mądrze przyjął piłkę i odegrał ją przed pole z powrotem do Jorginho, który po chwili oddał strzał i wyprowadził nas na prowadzenie! Portowcy musieli ruszyć do ataków i ponownie pojawili się pod naszym polem karnym, osiągając kolejny korner. Tym razem jednak Nafciarze nie osiągnęli kontry, a zrobiło się naprawdę niebezpiecznie, bo po strzale głową piłka otarła się o naszą poprzeczkę, ale wydaje się, że Kamiński kontrolował jej lot i, w razie potrzeby, zażegnałby niebezpieczeństwo. Rzutów rożnych po stronie szczecinian przybywało, ale ponownie mądrze bronili się płocczanie.

Im dłużej trwał mecz, tym Pogoń, tak naprawdę, była w stanie nam mniej zrobić, nie potrafiąc nawet już przycisnąć naszej drużyny i zmasować swoich ataków. W międzyczasie nasz szkoleniowiec zdecydował się wzmocnić linię defensywną i dołożyć Dušana Lagatora, a wcześniej jeszcze Marcela Błachowicza za Pawlaka. Miejscowi byli całkowicie bezradni i ostatnie pół godziny wyglądało niemalże identycznie jak jesienna rywalizacja w Płocku, zakończona przecież naszym zwycięstwem 1:0. W ostatnich minutach, co prawda, Portowcy oddawali jakieś strzały, ale były to próby z rozpaczy, które ze spokojem odbijał Kamiński. Ostatecznie nic się już nie zmieniło i wywieźliśmy ze Szczecina trzy punkty, wygrywając 2:1! Naszych chłopakom należą się ogromne brawa za postawę i walkę w tym spotkaniu. Pomimo licznych absencji, nie pękli na trudnym terenie i sprawili ogromną niespodziankę, ponieważ tuż przed spotkaniem kurs u bukmacherów na naszą wygraną wynosił około 10.0.

Po spotkaniu z jednym kandydatem do mistrzostwa, czeka nas walka z drugim. Tym razem do Płocka przyjedzie Lech Poznań. Spotkanie odbędzie się w Wielką Sobotę, czyli 16 kwietnia, o godzinie 20:00. Już teraz zapraszamy na trybuny Stadionu im. Kazimierza Górskiego!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na plock.naszemiasto.pl Nasze Miasto