Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Grupa Azoty Unia Tarnów - Orlen Wisła Płock. Nafciarze w półfinale Pucharu Polski!

Damian Kelman
Damian Kelman
Grupa Azoty Unia Tarnów
Orlen Wisła Płock w czwartek rozpoczęła swoje zmagania w PGNiG Pucharze Polski 2021/2022. Nafciarze rywalizację rozpoczęli od ćwierćfinału, w którym zagrali z Grupą Azoty Unią Tarnów. Do przerwy Wiślacy prowadzili minimalnie 15:14, a ostatecznie wygrali 31:27 i awansowali do półfinału rozgrywek.

Początek dla "Jaskółek"

Mecz rozpoczął się od niechlujnej akcji tarnowian, którzy po minucie gry zgubili piłkę. My nie wykorzystaliśmy swojej okazji, pozwalając bramkarzowi gospodarzy na skuteczną interwencję, ale zaraz tym samym odpłacił się Adam Morawski. Nafciarze posłali szybko piłkę do przodu i po kontrataku pierwszą bramkę zdobył Mikołaj Czapliński. Wiślacy prezentowali dobrą defensywę już od pierwszej minuty gry, dlatego też w kolejnej akcji miejscowi znów mieli problem z rozegraniem ataku i ostatecznie rzucili z nieprzygotowanej pozycji, pozwalając "Loczkowi" na drugą obronę, lecz nie podwyższyliśmy prowadzenia, bo Patryk Małecki popisał się kolejną obroną rzutu Davida Fernándeza. Można zatem powiedzieć, że pierwsze minuty odbywały się pod dyktando bramkarzy, bo zaraz znów interweniował Morawski. Tym razem jednak zgubiliśmy piłkę w ofensywie. Tarnowianie wykorzystali wreszcie okazję i w 6. minucie rzucili pierwszą bramkę, doprowadzając do remisu 1:1, a po chwili prowadzili już 2:1, po naszej stracie. Próbowaliśmy się zrewanżować kolejną próbą Fernándeza, lecz goalkeeper miał sposób na naszego rozgrywającego i znów go zatrzymał, a gospodarze wyszli na dwubramkowe prowadzenie po rzucie z koła i dodatkowo wyrzucili na ławkę kar Tina Lučina. Mimo gry w osłabieniu, udało nam się przełamać kilkuminutową niemoc i do siatki trafił Niko Mindegía, tylko że ponownie skutecznie zaatakowali zawodnicy z Małopolski, ponownie wykorzystując pozycję kołowego. Wróciliśmy do gry w pełnym składzie i rozegraliśmy składną akcję do prawego skrzydła, a tam rzutem z lobem bramkarza pokonał Michał Daszek, a następnie przejęliśmy piłkę w defensywie i Daszek, tym razem, mógł doprowadzić do wyrównania, lecz znów skutecznie interweniował Małecki. Gospodarze przeprowadzili szybki atak i dorzucili piątą bramkę - 5:3 w 12. minucie. - na co jednak zaraz odpowiedzieliśmy rzutem Abela Serdio. Nafciarze nie mogli zbliżyć się do rywali, bo kolejną karę otrzymał nasz zawodnik - teraz padło na Mirsada Terzicia. Gospodarze z kolei umieli rozegrać akcję w przewadze i dorzucili kolejną bramkę. Akcja potoczyła się szybko pod pole karne rywali i Mindegía wywalczył rzut karny oraz karę dla gracza miejscowych. Do piłki podszedł Jan Jurecić, ale nie był w stanie wykorzystać "siódemki", a w zamian lewy skrzydłowy "Jaskółek" wyprowadził ich na trzybramkowe prowadzenie. Dopiero wtedy wróciliśmy do gry w komplecie i od razu zamieniliśmy to na okazję "Dacha", której reprezentant Polski nie mógł zmarnować - 7:5 w 15. minucie.

Nasi rywale nic sobie jednak nie robili z naszej obrony, z którą mieli problemy tylko na początku meczu, i zaraz dorzucili trafienie. W odpowiedzi natomiast znów do siatki trafił Daszek, a w bramce o sobie przypomniał Morawski i po rzucie z dystansu Fernándeza wróciliśmy do jednej bramki straty. Na następne trafienie musieliśmy jednak chwilę poczekać. Najpierw oba zespoły straciły piłkę, a później trener Tarnowa wziął przerwę na żądanie, po którym stracili piłkę i dopiero po kontrze do siatki trafił Lučin, a tablica wyników wskazywała remis 8:8, lecz nie trwało to długo. Gospodarze zdobyli bramkę, a później, po naszym będzie, ponownie wrócili do dwóch bramek przewagi, która po chwili jeszcze wzrosła. Najpierw rzut Czaplińskiego obronił Casper Liljestrand, który stał w bramce w drugim kwadransie, a później, na raty, "Jaskółki" rzuciły jedenastą bramkę, a nasz przestój trwał. Miejscowi mogli nawet odskoczyć na cztery trafienia, ale nie udało im się to i wreszcie trafił Abel Serdio - 11:9. Mecz toczył się zrywami zespołów i dzięki temu znów my rzuciliśmy bramkę, której autorem był Przemysław Krajewski po kontrataku. Następnie wymieniliśmy się z miejscowymi dwiema bramkami - dla Wisły trafili znów Krajewski i Serdio. Passę gol za gol przerwali tarnowianie rzutem w poprzeczkę, co wykorzystaliśmy, doprowadzając do rzutu karnego i wykluczenia dla jednego ze szczypiornistów Unii. Karnego wykorzystał Sergei Kosorotov i ponownie mieliśmy remis - 13:13 - na dwie minuty przed przerwą, lecz nie wykorzystaliśmy dobrze przewagi, bo w obronie faulował Zoltán Szita i on również otrzymał karę i sprowokował rzut karny, który gospodarze również wykorzystali. Wisła w odpowiedzi popisała się piękną akcją. Piłkę na prawym skrzydle otrzymał Krajewski, a następnie wrzucił ją na drugą stronę do Lovro Mihicia, który dorzucił piłkę do pustej siatki. Miejscowi mieli jeszcze pół minuty na rozegranie akcji, lecz zostali zablokowani i zgubili piłkę. Gdy wydawało się, że będziemy schodzić przy remisie, piłkę otrzymał Mihić, który rzucił ją obok bramkarza myślącego, że jest już przerwa i przy małych kontrowersjach zeszliśmy do szatni, prowadząc 15:14. Nie była to porywająca połowa Nafciarzy. Pełna przestojów gra, przeplatana dobrymi interwencjami w obronie wystarczyła jednak na minimalne prowadzenie do przerwy, a zważywszy, że drugie połowy miewamy lepsze, można było spodziewać się poprawy rezultatu. Wiślacy nie powinni zbytnio forsować tempa, bo przecież poprzedni mecz grali niecałe 48 godzin wcześniej, i tego nie robili.

Budowanie przewagi

Drugą połowę rozpoczęliśmy w przewadze i wykorzystał to indywidualną akcją Mindegía. Gospodarze odpowiedzieli, ale szybko trafił też Jurecić, a następnie znów przez moment wymienialiśmy się bramkami, gdy po naszej stronie rzucili Mindegía i Czapliński. Dopiero wtedy rywali powstrzymał Adam Morawski, broniąc rzut karny, a następnie ponownie trafił Czapliński i prowadziliśmy już trzema golami. Miejscowi natomiast wykorzystali następną okazję i mogli też rzucić drugą bramkę z rzędu, lecz ponownie dał znać o sobie "Loczek", a w ofensywie spisał się, raz jeszcze, "Czapla" i znów byliśmy trzy na plusie i o czas poprosili gospodarze. Znów jednak przerwa na żądanie nie przyniosła korzyści, bo "Jaskółki" nie wykorzystały okazji, za to do siatki, na raty, trafili płocczanie - trafił Mindegía. Tym razem gospodarze byli w stanie szybko odpowiedzieć - 19:22 w 43. minucie. Sytuacja powtórzyła się sprzed kilku minut. Ponownie rywale mogli się do nas zbliżyć, ale nie wykorzystali tego i kontrę wykorzystał Krajewski.

Wisła w półfinale

Po kolejnej sytuacji prowadziliśmy już pięcioma bramkami, a do siatki trafił Mindegía. Tarnowianie przeprowadzili atak, który przyniósł im rzut karny i kolejną karę dla naszego węgierskiego zawodnika, który otrzymał zresztą dwie "dwójki" w jednej akcji i tym samym czerwoną kartkę. Rywale wykorzystali "siódemkę" i tablica wyników pokazywała rezultat 20:24. Akcja w ofensywie Nafciarzy przyniosła natomiast faul w ataku i do pustej bramki trafili miejscowi, wykorzystując optymalnie fakt, że graliśmy bez bramkarza. Mimo drobnych kłopotów w rozegraniu, udało nam się doprowadzić Czaplińskiego do nie najgorszej okazji, jednak nasz skrzydłowy nie wykorzystał okazji, ale rywale otrzymali karę. Mimo to rzucili bramkę, na co my odpowiedzieliśmy bramką Daszka - 22:25, chociaż znów szybko straciliśmy gola, a następnie Daszka powstrzymał bramkarz i rywale mogliby złapać kontakt, lecz stracili piłkę. Daszek nie poddawał się, dostając cały czas piłki i on też dorzucił naszą następną bramkę, a my ponownie wyszliśmy na trzy bramki przewagi. Nie trwało to jednak długo, bo gospodarze odpowiedzieli rzutem z dystansu. W ataku, znów, okazję miał Daszek, ale teraz przegrał z bramkarzem. Piłka trafiła do Serdio i zdobył on naszą 27. bramkę, a dodatkowo był faulowany i czerwoną kartkę obejrzał Aleksander Pinda. Do końca meczu zostało zatem sześć minut i o ostatni czas poprosili gospodarze. Jak po każdym czasie w tym spotkaniu, tarnowianie nie rzucili bramki i stracili ją po kontrze - do pustej bramki trafił Mihić. Unia następną okazję już wykorzystała, rzucając z prawego skrzydła, ale i my byliśmy skuteczni - Abel Serdio. W defensywie natomiast dobrze spisał się Morawski, a trafienie znów zanotował Serdio i na dwie minuty przed końcem prowadziliśmy 30:25, i jasnym już było, że awansowaliśmy do półfinału PGNiG Pucharu Polski. Na koniec Tarnów zdobył jeszcze dwie bramki, a my odpowiedzieliśmy trafieniem Serdio. Ostatecznie zatem wygraliśmy 31:27 i bez większego wysiłku zameldowaliśmy się w kolejnej fazie pucharu. Tak jak zakładaliśmy, druga połowa przyniosła większą przewagę Wisły, chociaż można było spodziewać się wyższego rezultatu. Najważniejsze jednak, że wszyscy skończyli mecz cali i zdrowi.

Przed nami druga część płocko-tarnowskiej rywalizacji. Tym razem zagramy w ramach PGNiG Superligi w Orlen Arenie. Początek spotkania w sobotę, 26 lutego, o godzinie 19:00.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na plock.naszemiasto.pl Nasze Miasto